Puchar Mistrza Mistrzów – Falkon 2012

Witaj!

Przed Tobą Archiwalna część RPGowej Alchemii, dawniej znanej jako Dziwaczny Blog Jaxy.
Post, który oglądasz nie został jeszcze dostosowany do nowego bloga i część formatowania i grafik może się sypać.

Zapraszam do wycieczki w przeszłość!




Jeżeli chodzi o tegoroczny Falkon to Puchar Mistrza Mistrzów zdecydowanie zdominował go dla mnie. Czy uważam ten czas za stracony? W żadnym wypadku.Przez trzy dni konwentu RPGowałem więcej niż przez ostanie kilka miesięcy (mimo prowadzenia 2 sesji w tygodniu i zabawy w różne projekty poboczne). Poznałem naprawdę niesamowitych ludzi. Przede wszystkim pozostałych 12 tro…sędziów, mistrzów-uczestników, graczy a także całkiem zwyczajnych RPGowych trolli. I było to dobre… 

Puchar nie miał (moim zdaniem) specjalnie wysokiego poziomu i trzech MGów przerastało poziomem pozostałych… okrutnie. Pozostałym w eliminacjach albo sesje się posypały, albo byli zwyczajnie… słabsi. Wojtek i kluby asygnujące sędziów wykazały doskonałym wyczuciem. Grupa, która się zebrała okazała się paczką naprawdę porządnych i doświadczonych trolli.. Stworzyliśmy fenomenalny think-tank, zaskoczyło mnie bardzo to że z w sumie częsciowo randomowej (w każdym razie ja nie znalem nikogo) grupy powstała taka ekipa… 

 Wracają jednak do mistrzów-uczestników. Trzy osoby, które zaprezentowały się naprawdę świetnie to weteran Pucharu Kaduceusz, niezwykle utalentowany Azarin i późniejszy zwycięzca Wlodi. Trzy różne szkoły RPGowania, trzy różne poziomy abstrakcji, zaawansowania i warsztatu. Trzy fantastyczne sesje półfinałowe. 

 Włodi przykrył pozostałych czapką prowadząc przygodę o czwórce rodzeństwa wiozących na targ ryby… Świetny pomysł, genialna realizacja i tak żywa, że aż nie chciało się wychodzić i oglądać następnych. Gracze wciągnięci jak tak że nie zauważali sędziów podobnie jak MG. Myślę, że na tym Włodi bardzo wiele wygrywał, bo gdy prowadził nie zauważał świata poza graczami i kartami postaci i kośćmi… Wyłączał się. Do tego to jak prowadził to esencja mojej szkoły rpgowania. Nie potrzebował nic poza sobą, kartami i graczami. To było dla mnie coś urzekającego bo jest to to samo co ja zazwyczaj preferuje i prowadzę. 

Azarin poprowadził sesje dla trójki studentów akademii sztuk pięknych którzy odkrywają sposób na wchodzenie do obrazów… Popisał się niesamowitą erudycją, świetnymi zdolnościami współkreacji świata z graczami i doskonałym zapleczem muzyczno-propsowym. Tam przychodziło się oglądać współtworzenie i atmosfere… Koleś jest świetny w tym co tworzy. Ma jeszcze braki ale ma przed sobią dużo czasu na ich naprawę. Jeżeli nie osiądzie na laurach za rok będzie jeszcze lepszy i ma duże szanse… Jeżeli miałbym mu coś poradzić, to powinien wrócić do korzeni i spróbować nieco oldskulu zamiast tak bardzo zawierzać propsom. Grać i prowadzić sobą. 

 Kadu – jedyny weteran. Świetna technicznie i fantastycznie poprowadzona przygoda o niczym. Swobodna, wyśmienita sesja. MG bardzo, bardzo dobry… Do finału nie dostał się głównie dlatego, że jego sesji brakowało tej magii jaka była na sesjach Włodiego i Azarina…

 I tylko dlatego nie wszedł do finału.. Finałowe sesje były słabsze. Doszło do głosu zmęczenie i syndrom kolejnego dnia konwentu. 
Włodi podszedł do sesji bardziej oszczędnie siłowo. Zrobil klimatyczną i cichszą przygode dla mutantów potrzebował na nia mniej sił fizycznych(i wytrąbił energetyka za moją radą) poszło fajnie choć opornie, bo trafił na trudną drużynę. Beacon grał jak bardzo surowy nauczyciel, wykorzystując jego potknięcia, niejaki Planetourist po prostu chciał być fajny kosztem MG i strasznie marnie grał, a jeden z sędziów Grzesiek tak sie zajawił postacią grał ze zbytnim zaangażowaniem (aż sobie nie nabił guza i sie uspokoił) Ale Włodiemu udało się nad nimi zapanować i poprowadzić bardzo przyjemną sesje dobrą sesje. 

Azarinowi moim skromnym sesja finałowa kompletnie nie wyszła.. A może to tylko mnie sie jego sesja strasznie nie spodobała. Poprowadził pulpa w konwencji Starcrafta. Miało być military SF (czyli jak wiele osób wie moja ulubiona konwencja) ale nie bylo ani military (chyba że chodzi o militarność z amerykańskich filmów klasy D), ani SF… Zjadłem zęby na SFie przez te ostatnie kilkanaście lat. Poczatek miał naprawde rerelacyjny (można powiedziec ze po pół godzinie finału miał puchar w kieszeni) ale potem sesja strasznie mu się wymknęła z rąk… Z każdym kolejnym wejście rozumiałem coraz mniej z tego co dzieje się na sesji. Pulp bez ładu i składu… SF bez SF… Operowanie muzyka (jego olbrzymia zaleta) położone w finale… Myślę, że zjadł go stres…

 Dyskusja na ostaniej naradzie była burzliwa i trwała ponad 2 i pół godziny…. Oczywiście na początek strolowaliśmy Wojtka, że już wybraliśmy zwycięzcę i nie powiemy mu aż do wręczenia nagród… Ale zrobił tak głupią minę, że ryknęliśmy śmiechem i zaczęliśmy normalne obrady. 

 Z tegorocznego PMMa wyniosłem bardzo wiele dla siebie. Zobaczyłem dziury w swoim warsztacie nad którymi planuje popracować. Naprawdę poważnie popracować. Zobaczyłem RPGi żywe i aktywne. I za to chce podziękować KSFowi (za wystawienie mnie i Wojtkowi Rzadkowi za to, że ze mną wytrzymał 

Chciałem też w tym moim kawałku internetu pozdrowić pozostałe trolle sędziowskie, wszystkich mistrzów uczestników i całą resztę sympatycznych trolli, których poznałem na konwencie.

Na specjalne podziękowanie zasługują też organizatorzy LARPa Warhammera 40k, ktorzy czekali na mnie z rozdawaniem ról gdy ja radziłem nad wynikami eliminacji.

 Mam nadzieje, że zobaczymy się za rok!


by janofoto.com