Paragrafy Whateleyów

Recenzja gry paragrafowej “Zgroza w Dunwich”

Autor: Jaxa

Wymykająca się euklidesowej geometrii omszała groza na dobre zagościła na stołach polskich RPGowców. Nie zawsze jednak jest i czas i możliwość zebrania dzielnej ekipy Badaczy/Bohaterów/Agentów (niepotrzebne skreślić), by wspólnie rozwiązać jakąś nieziemską tajemnicę. W takiej sytuacji dobrze sięgnąć po paragrafówkę i udać się w szaloną podróż w pojedynkę. Tu na szczęście jest w czym wybierać i bardzo długo możemy samotnie przemierzać zakamarki umysłu Samotnika z Providence, tym bardziej że Black Monk Games regularnie serwuje nam nowe paragrafowe tytuły.
Dziś przed wami kolejny z nich, “Zgroza w Dunwich”, zaadaptowany przez Leandro Pinto.

Jeżeli interesują was gry z serii “Choose Cthulhu”, zapraszam do lektury recenzji paragrafówek: “Zew Cthulhu”, “Za Górami Szaleństwa”, “Widmo nad Innsmouth”, “Bezimienne miasto” oraz “Sny w Domu Wiedźmy”. Przy okazji zachęcam też do przeczytania materiału poświęconego polskiej grze paragrafowej “Widmo nad Arkham”.
Jeżeli interesuje was uniwersum stworzone przez Howarda Philipsa Lovecrafta, zapraszam do eksploracji działów poświęconych RPGom opartym na jego twórczości, czyli “Zew Cthulhu” oraz “Achtung! Cthulhu”.

Czym są gry paragrafowe?

Gry paragrafowe (czyli po prostu “paragrafówki”) to specyficzny rodzaj literackiej rozrywki, w którym czytający sam steruje poczynaniami bohatera. Po przeczytaniu konkretnego fragmentu otrzymujemy wybór kilku ścieżek, jakimi może podążyć dalej protagonista. Owocuje to często rozbudowanymi fabułami o licznych rozwiązaniach.

Zgroza w Dunwich”, jak się pewnie domyślacie po okładce, to kolejna adaptacja klasycznego opowiadania Howarda Philipsa Lovecrafta przygotowana przez hiszpańskie wydawnictwo Celaeno Books w ramach serii “Choose Cthulhu”.

Bohaterem powieści jest jeden z najbardziej klasycznych bohaterów prozy Samotnika z Providece, czyli Henry Armitage, niemłody już naukowiec i kierownik biblioteki Uniwersytetu Miskatonic w Arkham. Leciwy profesor wybiera się z wizytą do Aylesbury, by tam badać prekolumbijskie (jego zdaniem) monolity. Na miejscu jednak zostaje zamieszany w tajemnice rodu Whateleyów, czyli jednej z kazirodczych rodzin zamieszkujących odwiedzaną przez niego okolicę.

Fabuła paragafówki “Zgroza w Dunwich” jest solidnie rozbudowana i potężnie wielowątkowa. Ścieżki, którymi możemy pójść, są fascynująco różne i prowadzą nas w naprawdę wiele pokręconych miejsc. Muszę tu przyznać, że Leandro Pinto zrobił rewelacyjną robotę, przygotowując swoją adaptację. Fabuła samego opowiadania została solidnie rozbudowana i opatrzona wieloma pobocznymi wątkami, które składają się na zaskakująco spójną historię. Szczerze mówiąc, podczas czytania miałem wrażenie wyjątkowo porządnie zaprojektowanej przygody, gdzie całość fabuły i wątków pobocznych jest przemyślana. Wszystkie ważne rzeczy z siebie wynikają i często mamy kilka dróg, które doprowadzą nas to tego samego miejsca, choć nie zawsze do tego samego paragrafu. W trakcie rozgrywki udało mi się dotrzeć do dwóch szczęśliwych zakończeń, jednak czasem pozornie najlogiczniejsza droga doprowadzała mnie w paszczę śmierci. Wszystko to razem sprawiło, że nie tylko świetnie grało mi się w “Zgrozę w Dunwich”, ale również bardzo przyjemnie analizowało mi się konstrukcje całości opowieści jako Strażnikowi Tajemnic.

Niezwykle podoba mi się również sposób, w jaki Leandro Pinto pokazuje jedną z najbardziej ikonicznych rodzin mitologii Cthulhu, czyli Whateleyów. Autor bardzo ładnie przedstawia trzy gałęzie rodziny mieszkające w Dunwich i pokazuje jak każda z nich jest wypaczona niezależnie od tego czy jej przedstawiciele noszą jakiejś widoczne skazy. Opisy poszczególnych członków (zwłaszcza “bliźniaków”) są wyjątkowo sugestywne i świetnie budują klimat. Najbardziej jednak podoba mi się obrazowanie Zebulona Whateleya, który mimo tego, że teoretycznie pochodzi z niezdegenerowanej gałęzi rodu, to i tak w ostatecznym rozrachunku nie różni się bardzo od reszty. Całość to kopalnia pomysłów dotyczących wizualizacji różnych rodzajów kultystów, idealnych do zastosowania na sesji.

Paragrafówka “Zgroza w Dunwich” badzo dobrze oddaje nie tylko klimat tego ikonicznego opowiadania, ale również świetnie pokazuje typową sesję w “Zew Cthulhu”, gdzie najpierw zbieramy informacje, by potem wykorzystać je do zamknięcia sprawy z sukcesem (lub umieramy albo kończymy w szpitalu psychiatrycznym, jeżeli powinie nam się noga). Rozegranie jej nie wymaga żadnej znajomości mitów (choć mając wiedzę na ich temat, wyłapiemy tu całkiem dużo zostawionych przez autora smaczków). Jest to również naprawdę świetne wprowadzenie w klimat RPGowego “Zewu Cthulhu”, gdyż po rozegraniu “Zgrozy w Dunwich” “świeżynka” zarówno pozna stylistykę typowej sesji w tę grę, jak i dowie się co nieco na temat samej mitologii Cthulhu.

Generalnie “Zgroza w Dunwich” to górna półka, jeżeli chodzi o serię “Choose Cthulhu”, jakościowo porównywalna tylko z “Bezimiennym miastem”. Mimo że nie znajdziemy tu żadnych zagadek wymagających od nas kombinowania ani mechanik, takich jak punkty Kultysty ze “Snów w Domu Wiedźmy”, to sposób, w jaki zaprojektowano poszczególne wątki, sprawi nam naprawdę wiele frajdy.

Dziękuje wydawnictwu Black Monk Games za udostępnienie podręcznika do recenzji.

Warto przeczytać

Nienazwane paragrafy

Recenzja gry paragrafowej „Bezimienne miasto”

Antarktyda znaczy śmierć

Recenzja gry paragrafowej „W Górach Szaleństwa

Paragrafy z Innsmouth

Recenzja gry paragrafowej „Widmo nad Innsmouth”