Wycieczka do Zapomnianych Krain

Recenzja  “Temple of the Goddess” i „Candlekeep Colleagues” do 5 edycji „D&D”

Autor: Jaxa

Tranparent Games to niewielkie polskie wydawnictwo specjalizujące się w materiałach do gry “Dungeons & Dragons” publikowanych za pośrednictwem platformy Dungeon Master’s Guild. Projekty przygotowywane przez nich wydawane są po angielsku, by mogły dotrzeć na jak najszerszy rynek. W dzisiejszym materiale przeczytacie moje wrażenia dotyczące ich dwóch najnowszych materiałów wydanych przez Tranparent Games – przygody “Temple of the Goddess” i zestawu bohaterów niezależnych “Candlekeep Colleagues”.

Jeżeli już tu zawędrowaliście – zapraszam was do zapoznania się z recenzją innego scenariusza przygotowanego przez Transparent Games – “Rescue: Familiar Tale”, a także recenzji innych materiałów z platform dla twórców – “Skarbiec Al-Asturlabi” od Kołka Niewiary oraz “Sprawa Bernarda Browna” od Gier Frejtaga.

Temple of the Goddess

Drużyna bohaterów zostaje wynajęta przez pewnego całkiem utalentowanego maga imieniem Vesper Elymas, by ochraniać go w trakcie wizyty w świątyni-klasztorze Mystryl, wybudowanym w jej spetryfikowanym ciele, które znajduje się na płaszczyźnie astralnej.

Spoilery - czytasz na własną odpowiedzialność

Vesper Elymas tak naprawdę nazywa się Grex i jest czarodziejem z rasy łupieżców umysłów. Ze względu na swoje umiejętności magiczne został wygnany z rodzinnej kolonii i od tamtego czasu szukał sposobu, aby zemścić się na rodakach. Ostatnio uśmiechnęło się do niego szczęście i trafiła mu się przekąska z mózgu mnicha z rasy githzerai, zamieszkującego świątynię zbudowaną w spetryfikowanym ciele Mystryl.
Grex odkrył, że w świątyni znajduje się magiczna fontanna, która umożliwia skorzystanie z zaklęcia “Życzenie” – idealny sposób nie tylko, by zemścić się na tych, którzy go wygnali, ale również by zostać Starszym Mózgiem (Elder Brain) i założyć własną kolonię czarujących (pod wieloma względami) ilithidów.
Niestety kolonia ma strażników – grupę mnichów githzerai. Wiedząc, że sam może sobie nie poradzić z żółtoskórymi potworami, Grex postanowił odwołać się do najstarszej i najbardziej tradycyjnej metody – wynająć grupę śmiałków, która oczyści dla niego świątynię.
Jak się łatwo domyślić w trakcie przygody prędzej czy później wychodzi na jaw prawdziwa tożsamość Vespera-Grexa i wtedy przed graczami i prowadzonymi przez nich bohaterami staje wybór – pomóc mu, wywiązując się z zadania, czy stanąć po stronie mnichów i zapolować na łupieżcę umysłów.

Przygoda “Temple of the Goddess” jest liniowym “dungeon crawlem”, w którym drużyna czwartopoziomowych postaci zwiedzi dość tradycyjny, choć nieduży loch (“five room dungeon”) umiejscowiony w ciele nieżyjącej już od dawna bogini magii. Drużyna, która o własnych siłach dotarła do czwartego poziomu, bez większego trudu powinna zamknąć go w ciągu jednego czterogodzinnego posiedzenia. W loszku znajdziemy głównie zagadki, ale pojawiają się również przeciwnicy, z którymi będzie trzeba poradzić sobie bardziej konwencjonalnie.

Bardzo podoba mi się nietypowe umiejscowienie lochu, czyli wnętrze bogini. Co ważne, autorka daje nam możliwość “dopicowania” lochu i ustawienia suwaka “body horroru”, czyli zadecydowania czy dla naszej grupy ciekawsza będzie eksploracja bardziej sugestywnych spetryfikowanych wnętrzności, czy może raczej pomieszczeń, które z częściami ciała związane są raczej umownie, na przykład płuca jako pomieszczenie wypełnione świeżym powietrzem i chmurami. Niezależnie jednak od pozycji wspomnianego suwaka – umieszczenie lochu w ciele martwego boga to pomysł naprawdę bardzo odkrywczy i interesujący.

Podoba mi się również fabuła – prosta, pomysłowa i z przyjemnym twistem. Faktu jego zaistnienia można się oczywiście spodziewać, ale to, czego dokładnie dotyczy jest dość zaskakujące.

To, co moim zdaniem nie wyszło za dobrze – to same zagadki, z którymi drużyna musi sobie poradzić w trakcie eksploracji. Są zwyczajnie za proste, by stanowić wyzwanie dla ogarniętej drużyny na dłużej niż w sumie kilkanaście minut (tyle zajęło to ludziom, na których je testowałem).

Sama przygoda jest rozpisana bardzo czytelnie. Kolejne lokacje wytłumaczono przejrzyście, a autorka zadbała, by w odpowiednich miejscach pojawiły się uwagi dotyczące alternatywnych rozwiązań, na jakie może wpaść drużyna. Podobnie rzecz ma się z samym otwarciem fabuły – nie musi się ono zaczynać od ordynarnego zlecenia, w przygodzie znajdziemy też nieco bardziej subtelne wprowadzenia dla drużyn.

Podsumowanie? Przygoda “Temple of the Goddess” to świetny pomysł na loch i fabułę, który jest niestety nieco w mojej opinii za prosty. To dobra przygoda dla mniej doświadczonej drużny – prowadzący znajdzie w niej sporo przydatnych didaskaliów, a gracze nie zatrzymają się na przesadnie trudnych zagadkach. Doświadczona ekipa przejdzie przez nią jak ciepły nóż przez kostkę masła, ale z drugiej strony taka grupa dużo bardziej doceni pomysł stojący za scenariuszem.

Candlekeep Colleagues

Drugi z projektu, o którym dziś opowiem to “Candlekeep Colleagues”, czyli zbiorek zawierający dziesięciu bohaterów niezależnych, których możemy znaleźć w okolicach znanej z serii gier “Baldur’s Gate” twierdzy-biblioteki.

Z góry zaznaczę tutaj, że nie czytałem “Candlekeep Mysteries” (i nie zamierzam) więc traktuję opisane tu postacie jako samodzielne byty, oderwane od tego dodatku z przygodami.

Opisy bohaterów zrobione są bardzo porządnie. Przy każdym znajdziemy jego pełną mechanikę, porady odnośnie prowadzenia go oraz zahaczki przygód i tajemnice z nim związane. O ile statbloki opisanych bohaterów niezależnych są same w sobie średnio interesującym, ale obowiązkowym elementem poszczególnych rozpisek, to prawdziwym sercem projektu są właśnie elementy pozwalające nam osadzić opisanych bohaterów niezależnych w przygotowywanych przez nas przygodach, czyli sekrety i zahaczki. Zważywszy na to, że bohaterów jest aż dziesięciu, dostajemy kilkadziesiąt różnych pomysłów na ubarwienie naszych przygód. Dodatkowo, pomiędzy opisanymi postaciami istnieje całkiem przyjemna sieć współzależności co oznacza, że jeżeli wprowadzimy ich do gry “z całym dobrodziejstwem inwentarza” – świat naszego Candlekeep zyska całkiem sporo życia.

Opisani bohaterowie są bardzo zróżnicowani i świetnie wpasowują się w konwencję high fantasy. Znajdziemy tu zarówno grzyboludzkiego bilbliotekarza, drakona o dość interesującym sekrecie, a także handlarza ksiąg, emetytowanego mnicha z rasy żółwioludzi, który na stare lata został malarzem oraz kupca bławatnego, którzy przybył do Candlekeep z naprawdę długą listą lektur do przeczytania. Moim jednak absolutnym ulubieńcem został Malum Incarcerem, czyli gadająca księga, która może zostać towarzyszem drużyny i wspierać bohaterów zaklęciami. Malum to istna kopalnia nie tylko fabularnych kłopotów, ale i przygód, a nawet kampanii.

Spoilery - czytasz na własną odpowiedzialność

Malum Incarnem to tak naprawdę diabeł, który został zamknięty w księdze – więzieniu. Obudowana na nim minikampania skieruje bohaterów na poszukiwanie ksiąg, których diabeł potrzebuje. Drużyna może się z nim zarówno dogadać (bo zawsze fajnie mieć sojusznika w Piekle), jak i spróbować oczyścić księgę. Dodatkowo – gdy diabeł już opuści wolumen – jego treść może się okazać zupełnie inna, dając drużynie kolejną potencjalną kampanię opartą o zahaczki z pierwotnej treści manuskryptu.

Warto pamiętać, że bohaterowie “Candlekeep Colleagues” są mocno związani fabularnie z twierdzą-biblioteką, a sam moduł będzie działał bardzo kulawo, jeżeli nie znamy bardzo dobrze społeczeństwa i topografii Candlekeep. Nie wiem, jak dogłębnie opisano je w “Candlekeep Mysteries”, ale jeżeli nie macie dodatku, a macie ochotę wysłać swoją drużynę do miejsca, gdzie zaczyna się opowieść o Dzieciach Bhaala warto skorzystać z dobrodziejstw internetu i zapoznać się, chociażby z całkiem rozległym opisem na Forgottenowej Wikii.

Wady? Na początku modułu zabrakło mi jakiegokolwiek wstępu. Znalazło się tam miejsce na dwie strony poświęcone mechanikom bezpieczeństwa, ale nie pojawił się żaden wstęp opisujący cel istnienia modułu czy sugerujący sposób zaimplementowania go w rozgrywkę. O ile o sesyjnym BHP warto przypominać i w sumie obecność tego fragmentu nijak nie przeszkadza, to brak wstępu pozostawił mnie z poczuciem czytania produktu niedokończonego i zamkniętego nieprofesjonalnie.

Generalnie jednak “Candlekeep Colleagues” to fajna baza gotowych pomysłów na przygody i bohaterów niezależnych gotowych do użycia zarówno w scenariuszach ze zbioru “Candlekeep Mysteries”, jak i w waszych własnych historiach. Jeżeli planujecie poprowadzić kampanię w najsłynniejszej twierdzy-bibliotece Faerunu, albo przynajmniej na jakiś czas wysłać tam drużynę, to „Candlekeep Colleagues” zapewni waszym przygodom całkiem przyzwoitą kolekcję dodatkowych materiałów, których możecie użyć, gdy tempo scenariusza zacznie spadać, albo jeżeli nie macie pomysłu, a gracze już za kwadrans zapukają do waszych drzwi.

Dziękuje wydawnictwu Transparent Games za udostępnienie materiałów w wersji PDF do recenzji.