Warhammer 40k #2 – Venhorn

Witaj!

Przed Tobą Archiwalna część RPGowej Alchemii, dawniej znanej jako Dziwaczny Blog Jaxy.
Post, który oglądasz nie został jeszcze dostosowany do nowego bloga i część formatowania i grafik może się sypać.

Zapraszam do wycieczki w przeszłość!



Populacja: 5mld (kiedyś), 20 mln (obecnie)
Poziom podatków: Exactis Tertius
Geografia: klimat umiarkowany, w wielu miejscach wilgotny.Dwa kontynenty. Olbrzymi i żyzny Magnus, na którym kiedyś znajdował się stołeczny hive i niewielki, górzysty i nieprzyjazny Minor, na którym w chwili obecnej skupiły się resztki ludzkości. Planeta charakteryzowała się doskonałym klimatem i nienormalnie pięknym krajobrazem przywodzącym na myśl raczej Światy Świątynne.
Typ rządów: Oligarchia
Gubernatror: Wicekrólowa Berenika (lokalna), Lord-Generał Evangelos Carr (Korpus Venhorn)
Obecność adeptów: Wysoka, głównie związana z trwającą na planecie wojną, głównie Ministorium i Gwardia, a także Adeptus Astares.
Wojsko: Dziesięciomilionowy korpus Gwardii Imperialnej stanowiący trzon tak zwanej Krucjaty Venhorn, wsparty ciężką eskadrą Floty Imperialnej i pełną kompanią Adeptus Astares. Oprócz tego półmilionowa Ochotnicza Gwardia Venhorn, słabo uzbrojona i marnie wyszkolona formacja stworzona przez wicekrólową.
Handel: obecnie żaden, niegdyś dobra luksusowe w tym wysokiej jakości broń, luksusowe alkohole i rzadkie owoce.
Jest rok 823.M41. Jeszcze dwa lata temu Venhorn była jedną z najpiękniejszych planet sektora. Sprawiała wrażenie doskonale zaprojektowanego ogrodu, którego mieszkańcy wiedli żywot spokojniejszy i bogatszy od większości innych poddanych Imperatora. Nagle w najmniej spodziewanej chwili w pobliżu planety z Immaterium wyskoczył hulk, z którego wyroiła się horda kultystów Chaosu. Siły Obrony Planety zostały pokonane w ciągu kilku godzin i populacja planety znalazła się na łasce plugawych potęg. Na orbicie zniszczone zostały wszystkie znajdujące się tam pojazdy kosmiczne by uniemożliwić poinformowanie stolicy sektora. Wszystko miało znamiona doskonale zaplanowanej operacji.
Gdy w końcu wieść o inwazji dotarła do Lorda Gubernatora Mariusa Haxa, w pośpiechu, bez odpowiedniego rozpoznania wysłał on na Venhorn pięć milionów Gwardzistów pod wodza swego siostrzeńca Calixtusa. Nikt nie zadał sobie pytania, czemu kultyści zaatakowali, tak daleko od głównych linii natarcia w sektorze i w tak dziwny sposób. I to się oczywiście zemściło. Korpus Calixtusa rozbito, a on sam zginął w pierwszym dniu po lądowaniu. Jeszcze jedna armia synów i córek Imperatora oddałaby życie gdyby nie jeden człowiek, dowódca Pancernych Aniołów, generał Evangelos Carr.Przeformował on resztki korpusu i we w miarę skoordynowany sposób wycofał się na Minora. Razem z nim ruszyła resztką populacji planety.

Minor stał się twierdzą, ostatnią ostoją ludzkości na Venhorn. Carrowi udało się zorganizować ludzi i dać im realną nadzieję na przetrwanie. Znajdujący się pod powierzchnią Minora kompleks kopalń zaczęto powiększać tak by zmieścić tam niedobitki uciekinierów z Magnusa. Z resztek sprzętu i maszyn ewakuowanych przez kapłanów Omnimesjasza odbudowywano fabryki i siłownie. Jednocześnie starano się poznać wroga, analizując informacje zdobyte od uciekinierów i zapisy inwazji. Kultyści na Venhorn wydali się imperialnym analitykom nadspodziewanie dobrze zorganizowani i sprawni, często działający jak jeden dobrze skoordynowany umysł. Prawdziwą „bombę” przynieśli dopiero zwiadowcy Adeptus Astares, których na Magnusa wysłał świeżoprzybyły kapitan Marines. Wśród kultystów zauważono drony Tyranidów i to ze znakami Plugawych Potęg odbarwionymi na karpaksach. W miedzyczasie zniknął (i zginął) Sergiusz Drax.

Tyle w kwestii fluffu.
Niektórych może zdziwić nie do końca kanoniczne wykorzystanie Tyranidów, ale po krakonowych konsultacjach mam pomysł co, jak i dlaczego, którego tu nie wrzucę gdyż gracze czytają, a nie chce im zepsuć zabawy. Wszystko co wrzuciłem do opisu planety i tak będzie powszechną wiedzą dla graczy.
Mechanika
W trakcie analizowania podręcznika przyszedł mi pomysł na małą zmianę w mechanice. Zmniejszy ona trochę śmiertelność, ale zwiększy brutalność starć.
W podręczniku jest napisane, że obrażenia z trafień krytycznych się sumują i w ten sposób już drugie takie trafienie najprawdopodobniej skończy się zejściem śmiertelnym. Moja mała zmiana postuluje nie sumowanie się trafień krytycznych tylko zadawanie kolejnych trafień tak jakby w chwili uderzenia poziom Ran równy był 0. Da to większą przeżywalność (drugi krytyk nie zabije) i częstsze permanentne okaleczenia niźli same zejścia. Oczywiście krytyki w głowę będą wyjęte spod tej zasady. Tam krytyki będą się sumować. Zwiększy to opłacalność headshotów i skłoni graczy do chronienia głów postaci.