Świt żywych trupów
Recenzja “The Walking Dead: Starter Set”
Autor: Jaxa
“Peter. Nie chciałam mówić, że to Twoja wina… ale cóż.. To Twoja wina. Zamiast uciekać ze mną i moją mamą pojechałeś sam. Bez słowa. Zostawiając nas same. Wziąłeś tylko tego swojego zasranego harleya… Ale karma to suka, nie? Daleko nie dojechałeś… Coś się zepsuło? Zabrakło paliwa? A może po prostu zatrzymałeś się po fajki. Mijaliśmy twój motor… A potem Ciebie jak chodziłeś w kółko z odgryzioną połową twarzy… Zachowałeś się jak frajer, uciekając bez nas. I wiesz co? Ja zachowałam resztki szacunku do Ciebie. Poprosiłam mamę żebyśmy się zatrzymały. I zerwałam z Tobą. Kulą z trzydziestki ósemki… I wiesz co? Pier$@# się!”
Niedawno miałem okazję napisać wam o najnowszyn (w każdym razie w chwili pisania tego materiału) systemie na Year Zero Engine, czyli “The Walking Dead”. Dziś opowiem wam o pierwszym dodatku do tej gry, który uzbierał się na Kickstarterze wraz z podręcznikiem podstawowym, czyli o pudełkowym zestawie startowym do gry o Żywych Trupach ocalałych starających się przetrwać w świecie wyniszczonym przez apokalipsę.
Przed wami “The Walking Dead: Starter Set”.
Na początek zachęcam was serdecznie do lektury dwuczęściowego materiału poświęconego “The Walking Dead” (część pierwsza i część druga). Dzięki temu łatwiej wam będzie odnaleźć się w dzisiejszym tekście.
Przy okazji zapraszam też do zajrzenia do alchemicznego działu opisującego Year Zero Engine. Znajdziecie tam recenzje takich gier jak “Obcy”, “Tajemnice Pętli”, “Blade Runner”, “Twilight 2000” i “Mutant Rok Zerowy”.
“The Walking Dead: Starter Set” to, jak się łatwo domyślić, pudełkowy zestaw wprowadzający nas w świat znany z komiksów stworzonych przez Roberta Kirkmana i z seriali od AMD. Wewnątrz kartonu znajdziemy dwie broszury, czyli skrót zasad oraz przygodę “Wolf’s Den” (“Wilcza Jama), a także zestaw sześciu postaci napisanych z myślą o wspomnianym wcześniej scenariuszu (pięć z nich to postacie graczy, a jedna to bohaterka niezależna), cztery karty postaci znanych z serialu (Carol Peltier, Glenn Rhee, Michonne i ojciec Gabriel Stokes), zestaw 20 kości (dziesięć zwykłych i dziesięć “stresowych”), mapy taktyczne potrzebne do rozegrania przygody, dwustronną mapę w formacie A2 przedstawiającą południowo-zachodnią Wirginię i północno-wschodnią Georgię oraz całkiem sprytnie wymyślony (i dość przydatny) licznik Zagrożenia.
Skrót zasad
Pierwszy z podręczników w pudełku to broszura z mechanikami niezbędnymi do rozegrania scenariusza “Wolf’s Den”. Tradycyjnie dla pudełkowych starterów na Year Zero Engine znajdziemy tu pełne i nieuproszczone reguły systemu “The Walking Dead”. Wycięto oczywiście takie rzeczy jak tworzenie postaci i Schronienia, reguły pojazdów, reguły rozgrywki solowej i wszystkie generatory pozwalające stworzyć własne scenariusze, ale całą resztę, czyli rdzeń zasad, wszystkie trzy mechaniki walki oraz reguły związane z ekwipunkiem i obrażeniami skopiowano “kropka w kropkę” (czasem łącznie z layoutem) z podręcznika głównego. Całość uzupełniono dodatkowo kilkustronicowym rozdziałem dotyczącym prowadzenia przygód survivalowych (również wyciętym z podręcznika).
Broszura z zasadami jest całkiem fajna i poręczna, dzięki czemu może stanowić fajne uzupełnienie podręcznika głównego, zwłaszcza podczas pierwszych sesji, gdy wszyscy grający jeszcze uczą się mechaniki.
W “The Walking Dead: Starter Set” broszura z mechaniką jest znacznie cieńsza niż w innych starterach z grami na YZE. Stało się tak nie tylko dlatego, że same “Żywe trupy” są lżejsze mechanicznie, ale także sam layout podręcznika jest moim zdaniem bardziej “zbity” – mniej jest grafik, a więcej tekstu.
Bohaterowie starzy i nowi
Jak wspominałem wcześniej w pudełku z “The Walking Dead: Starter Set” znajdziemy dziesięć gotowych kart postaci. Pięć z nich to postacie przypisane do przygody “Wolf’s Den”: lider grupy i partner Rebeki, jednej z poszukiwanych w przygodzie zaginionych (a także postać doskonale radząca sobie w walce w zwarciu) Cecil/Cecilia Hart, chirurg i specjalista od przetrwania (a przy okazji przyjaciel drugiego z zaginionych), Isaac/Ally Ibrahim, świetny strzelec i łowca, Salomon/Blossom Singh, dzieciak, którzy prześcignie nawet wiatr (i dziecko zaginionej Rebeki), Terry/Terri Lee oraz Rooster/Bonnie Coates, człowiek wielu talentów, który chce wesprzeć resztę swojej grupy. Drużynę uzupełnia pojedyncza NPCka – Lisa Harley, była złodziejka, napisana tak, by w razie czego (czytaj: pechowej śmierci jednej z postaci) uzupełnić drużynę. Postacie są kompetentne mechanicznie w swoich specjalizacjach i całkiem nieźle się uzupełniają się nawzajem. Większość z nich umie też całkiem przyzwoicie walczyć. Każdy z bohaterów (zgodnie z prawidłami sesji survivalowych w “The Walking Dead” ma również sekret, którego ujawnienie powinno wprowadzić w grupie pewien dyskord. Jednakże ukryte cele postaci są całkiem fajnie zbalansowane i nie powinny doprowadzić do zbyt szybkiego rozpadu drużyny. Podoba mi się także to, że autorzy przygotowali postacie tak, by można było bez problemu na sesji dopasować płeć bohatera do oczekiwań osoby grającej, znacznie ułatwi to otwarcie scenariusza.
Pozostałe cztery postacie to bohaterowie z serialu i komiksu “The Walking Dead”, których obecność w starterze została ufundowana jako progi podczas zbiórki na Kickstarterze, czyli Carol Peltier, Glenn Rhee, Michonne i ojciec Gabriel Stokes. Nie pojawiają się one w “The Wolf’s Den”, ale można je wykorzystać w dowolnej innej kampanii zarówno jako NPCów, jak i postacie graczy. Cała czwórka jest całkiem nieźle zmechanizowana. Twórcy starali się oddać ich charakter i umiejętności mniej więcej w momencie, w którym po raz pierwszy pojawiają się na ekranie. I tak ojciec Stokes obciążony jest swoimi grzechami i nieźle zna się na kontrolowaniu ludzi, a Michonne ma swoich dwóch szwędaczy na łańcuchu i dobrze “robi kataną”. Co ważne, postacie nie mają Kotwic i sekretów, można je więc dowolnie umieścić w projektowanych przez siebie przygodach.
“The Wolf’s Den”
Ostatnim elementem pudełkowego “The Walking Dead: Starter Set” jest broszura zawierająca surivialową przygodę “The Wolf’s Den”.
Scenariusz ten zabierze nas do Virginii, w góry Blue Ridge. Gracze wcielą się w opisanych wyżej bohaterów, którzy wyruszają na poszukiwania dwójki członków swojej grupy – Matthew Greena i Rebeki Lee. Mattew był w grupie od niedawna, ale Rebecca to jeden z jej filarów, a także partenka lidera/liderki ocaleńców. Parę połączył gorący romans, a gdy został on odkryty, Cecil/Cecilia zagroził zabiciem Mattew. Kochankowie, nie czekając na to, co zrobi lider/liderka ocaleńców, postanowili uciec. Zapakowali jeden z dwóch sprawnych samochodów należących do grupy jedzeniem i sprzętem (zabrali między innymi oba będące w posiadaniu ocalałych karabiny) i uciekli. Przygoda zaczyna się w momencie, w którym grupa poszukiwawcza odnajduje potargany namiot należący do uciekinierów oraz dziwnego szwędacza z literą W wyciętą nożem na czole.
Wilki
Wilki to grupa brutalnych ocaleńców, którzy byli antagonistami bohaterów serialu “The Walking Dead” w piątym i szóstym sezonie. Ich cechą charakterystyczną było wycinanie sobie litery W na czołach, a także wypisywanie na budynkach albo tej samej litery albo hasła “Wolves not far”.
Wilki to grupa psychopatów czerpiąca przyjemność z zabijania innych ocaleńców i chętnie atakująca ich siedziby. Uważają oni, że ludzie nie powinni uciekać i chować się (czyli zakładać osad), a ci, którzy tak robią, sami proszą się o śmierć i obrabowanie.
“The Wolf Den” to dość prosty scenariusz, na który składa się swobodne badanie dwóch obszarów, a celem jest ocalenie porwanych uciekinierów z rąk Wilków. Autorzy nie narzucają grupie sposobu działania, lecz po prostu opisują wszystkie lokacje, do których postacie graczy mogą trafić oraz bohaterów niezależnych, których mogą napotkać. Całość uzupełnia garść zaplanowanych zahaczek, które mają ułatwić graczom znalezienie miejsca, w którym przetrzymywani są porwani.
Scenariusz zakłada dość dużą swobodę i to, jak zostanie rozegrany, zależy tylko od decyzji grupy. Co ciekawe, autorzy dają też niejawny limit czasowy i jeżeli gracze zbytnio się guzdrają, mogą podczas finału trafić na sytuację, w której [SPOILER] Mattew nie żyje, a Rebecca dołącza do Wilków [KONIEC SPOILERA], co sprawi, że wachlarz możliwości działania zostanie znacznie ograniczony.
Całość przygody spisano bardzo… oszczędnie. Zamiast obszernych opisów npców znajdziemy ich motywacje w tabeli z charakterystycznymi dla “The Walking Dead” bardzo uproszczonymi statblokami, a zamiast liniowej rozpiski scen mamy opisy lokacji wraz z potencjalnymi wydarzeniami. Pozwala to na płynniejsze zarządzanie fabułą, ale też czyni starter niezwykle trudnym do poprowadzenia przez początkującego MG. Po prostu nikt nas tu nie prowadzi za rączkę i sami musimy na przykład pamiętać o wielu rzeczach (na przykład liczniku zagrożenia, sekretach postaci i cechach osobowości NPCów). Dużo też będziemy musieli dołożyć od siebie, jeżeli chodzi o obrazowanie świata i przełożenie suchego tekstu na klimat. Trochę pomaga fragment o prowadzeniu z broszury z mechaniką, ale poradzenie sobie z “Wolf’s Den” nie jest zdecydowanie rpgową freblówką.
“The Wolf Den” to także przygoda potencjalnie bardzo krótka i to, co przygotowali dla nas autorzy, bez większego trudu zamkniemy w jedną sesję. Jest też raczej dość prosta i o ile gracze (lub kostki) czegoś koncertowo nie zepsują, nie powinni mieć problemów z jej ukończeniem. Scenariusz ten jest zupełnie inny od “Rydwanu bogów” czy “Elektrycznych snów”, od obu jest mniejszy i mniej “bizantyjski” w przepychu. Całkiem dobrze pokazuje jednak różne aspekty “The Walking Dead”. Będziemy mieli okazję zarówno zetrzeć się z hordą czy wpaść na wyjątkowo wredną (lecz małą) grupę szwędaczy, jak i zmierzyć się z największymi potworami tego uniwersum – bezwględnymi i praktycznie zezwierzęconymi ludźmi.
Kilka słów na koniec
“The Walking Dead: Starter Set” nie ma może tak rozbudowanej przygody startowej jak “Obcy” czy tak wypełnionego łakociami pudełka jak “Blade Runner”, ale mimo to daje solidny wgląd w to, jaką grą jest “The Walking Dead”. Umieszczony w zestawie scenariusz “The Wolf’s Den” jest raczej krótki, ale przy tym całkiem mięsny i fajny sposób pokazuje różne aspekty settingu i mechaniki gry. Całość, ze względu na kości, licznik oraz poręczną broszurę z zasadami, może być fajnym uzupełnieniem podstawki, tym bardziej że cena startera nie jest specjalnie wysoka i taniej wychodzi (patrząc po ofercie sklepów) kupić “The Walking Dead: Starter Set” niż dwa zestawy dedykowanych kości, które w nim znajdziemy. Jednak jeżeli miałbym wybierać między staterem, a nieco tylko droższą podstawką, to wolałbym dołożyć trochę monet i kupić pełnoprawny podręcznik.
Do zobaczenia wśród ruin!
Bardzo dziękuje wydawnictwu Free League Publishing za udostępnienie materiałów do recenzji
Warto przeczytać
Drodzy utraceni… cz. I
Recenzja „The Walkind Dead” cz. I
Drodzy utraceni… cz. II
Recenzja „The Walkind Dead” cz. II
Obcując z ksenomorfem
Recenzja podręcznika “Obcy – Gra fabularna”