Spleceni z Krainami

Dlaczego warto zainteresować się polską edycją “Age of Sigmar: Soulbound”

Autor: Jaxa

Dziś rusza bardzo przeze mnie wyczekiwana przedsprzedaż. “Age of Sigmar: Soulbound”, bo o tym mowa, to gra która szturmem zawojowała mój RPGowy stół i przez ostatnie półtora roku dała mi wiele radości i podczas sesji i podczas lektury kolejnych podręczników z naprawdę solidnej linii wydawniczej. Teraz, w końcu, po wielu perturbacjach przedsprzedaż tej gry rusza w naszym języku, tak, aby każde z was – nieważne czy wygodniejszy jest dla niego język Szekspira czy Mickiewicza – mogło wyruszyć do Krain Śmiertelnych i przeżyć swoją wielką przygodę.

“Age of Sigmar: Soulbound” otrzymał swoja potężną, dwuczęściową recenzję ponad półtora roku temu. Jeżeli jeszcze nie mieliście okazji się z nią zapoznać, to zapraszam do lektury.

Ten nowy Warhammer, część pierwsza

Pierwsza część recenzji gry „Age of Sigmar: Soulbound”

Ten nowy Warhammer, część druga

Druga część recenzji gry „Age of Sigmar: Soulbound”

Czym jest ten cały “Soulbound”?

“Age of Sigmar: Soulbound” to pierwsza gra fabularna osadzona w trzecim – i najmłodszym – uniwersum Warhammera. To świat w konwencji highmagic/arcanepunk/heroic fantasy, który powstał po tym, jak dawny świat Bojowego Młota został zniszczony. W “Soulbound” wcielamy się w tytułowych Duszosplecionych, czyli grupę bohaterów, których dusze bóg lub potężny mag scalił ze sobą, dając im dzięki temu dostęp do niespotykanych pokładów mocy, zwanych Ogniem Duszy. Splecenie sprawia, że stają się o wiele potężniejsi od zwykłych śmiertelników i mogą zajmować się zadaniami, którymi nikt inny by nie podołał. Czy to oznacza, że są herosami bez skazy? Nie. Zdecydowanie nie. Różne grupy mają różne cele i o ile wiele z nich służyć będzie Sigmarowi i Wielkiemu Sojuszowi Ładu, to znajdą się takie, które zostały stworzone nie tylko przez inne Wielkie Sojusze, ale także przez bogów, którzy nie są do końca “porządni”, a nawet przez czarnoksiężników. Każda grupa, tym bardziej że w jej skład wchodzi naprawdę szeroki wachlarz gatunków i kultur, może mieć, przy odrobinie pracy ze strony graczy, swoje własne cele i plany.

Jak prezentuje się po polsku?

Tłumaczenie “Age of Sigmar: Soulbound” nie było łatwą sprawą. Tworząc nowe uniwersum “Warhammera” Games Workshop postawił na odnowienie i przebudowę lwiej części nazewnictwa z klasycznej fantasy, tak więc pracując przy “Soulboundzie” musieliśmy zająć się setkami neologizmów, które same w sobie były zlepkami różnych znaczeń i języków. Musieliśmy wymyślić całe morze nowych słów i jeszcze zrobić to tak, by zmieścić się w ramach licencji. I muszę przyznać, że było to wielkie wyzwanie. Podręcznik, który dostaniecie do rąk jest efektem setek godzin pracy i niezliczonych kompromisów, ale jest on też podwaliną pod całkowicie nowe, olbrzymie uniwersum pełne książek, gier i komiksów. Zadanie to nie było łatwe i, szczerze mówiąc, nie zawsze byłem zadowolony z wybranych tłumaczeń (ale tak to zawsze jest z kompromisami), jednak cieszę się, że także i polski czytelnik będzie mógł poznać świat Konarnic, Nieśmiertelnych Gromowładnych i Aeterkemików.

Dlaczego warto poznać “Soulbounda”?

Od dawna nie byłem fanem “Warhammera”. To, w jaki sposób zaczęto mówić o tej grze na początku millenium, a potem “jesienna gawęda” i druga edycja klasycznego “Młotka” całkiem skutecznie pokierowały mnie na inne, zieleńsze rpgowo pastwiska. Zawsze jednak gdzieś tam w głębi serca pamiętałem te wspaniałe i heroiczne przygody, które grałem jako młody Jaxa. Więcej w nich było magii i niesamowitych przygód, niż brudu, błota i umierania na szkorbut pod płotem.

O tym, że inaczej można grać w “Warhammera” przypomniała mi polska premiera “czwórki” i zdrowe podejście do świata “Bojowego Młota” jakie prezentuje. Jednak dopiero “Age of Sigmar: Soulbound” pozwolił mi na nowo pokochać to uniwersum. Półtora roku temu, pisząc recenzję podręcznika głównego, na ponad tydzień zagłębiłem się w prawdziwym morzu filmików na platformie YouTube dotyczących tego uniwersum i to, co na początku było całkowitym “terra incognita” stało się dla mnie nagle doskonale znanym światem, którym nie mogłem się nie zafascynować.

“Age of Sigmar” to uniwersum po apokalipsie, to świat ciągle zbierający się po wielowiekowej, wyniszczającej okupacji niezmierzonych hord Chaosu. To miejsce, gdzie nadal trwa wojna. To dziedzina potężnej magii, zmieniających rzeczywistość artefaktów i bogów kroczących pomiędzy ludźmi. To świat gigantycznych bitew i gargantuicznych boskich bestii.

W swym klimacie uniwersum “Age of Sigmar” jest zupełnie inne niż klasyczny “Młotek”. Bliższe jest “Exalted”, “Planescapowi” czy “Numenarze”. Jednak swoje miejsce znajdą tu też fani tradycyjnego “Warhammera”. Rozpoznają tu wiele znajomych nazw i tropów, które, mimo że są czasem pokazywane inaczej, to sprawią, że bez trudu odnajdą się w nowym świecie. Znajdą tu tych samych bogów Chaosu, skaveny, Zabójców, Wiedźmy Khaina, czy wiecznie głodne ogry. Walczyć będą w imieniu Sigmara lub dawnych herosów, takich jak Teclis czy Alarielle, których w nowym świecie wyniesiono do rangi bogów. Ba! Mogą nawet spróbować przenieść do nowego uniwersum swoje postacie z tradycyjnego “Młotka”! Czy to jako stare dusze w potężnych ciałach Gromowładnych, czy jako nieumarli w służbie Boga Śmierci – Nagasha, czy wreszcie, tak jak najsłynniejszy z bohaterów Starego Świata – Gotrek Gurnisson, poprzez Chaos, czas i przestrzeń zostać przeniesionymi do nowego, nieznanego im wcześniej świata.

To, co mnie osobiście najbardziej urzeka to ogrom świata i możliwości tego co mogę do niego wsadzić. Krainy Śmiertelnych to osiem niewyobrażalnie wielkich płaszczyzn, z których każda ma zupełnie odmienny klimat i wypełniona jest setkami różnych cywilizacji i kultur. Przy odrobinie pracy i wyobraźni możemy stworzyć w tym uniwersum naprawdę niesamowite rzeczy, nawet takie, które trudno zmieścić gdzie indziej.

Sam “Soulbound” jest niczym opowieść o greckich herosach, którzy podejmują się niewyobrażalnie trudnych zadań, ale na co dzień mogą być tak samo pełni wad jak każdy inny śmiertelnik. Jeżeli jednak wolimy zająć się problemami bardziej przyziemnymi, takimi bliższymi skali klasycznego “Młotka” to gra daje nam również możliwość wcielania się w zwyczajnych ludzi, wywodzących się z jednej z niezliczonych cywilizacji zamieszkujących to niezwykłe uniwersum.

Jestem fanem zarówno “Soulbounda”, jak i całego uniwersum “Age of Sigmar”. Fascynuje mnie ono i pozwala realizować najdziksze pomysły, jakie przyjdą mi do głowy. Przy okazji jednak, w pewien przewrotny sposób, “Soulbound” nadal pozostaje “Warhammerem”, pełnym tych samych nawiązań, mojej ukochanej groteski i dziwacznego humoru. Bardzo polecam wam “Age of Sigmar: Soulbound” i mam nadzieję, że kiedyś spotkamy się wśród niezmierzonych Krain.

Grę po polsku wydaje Copernicus Corporation.

Warto przeczytać

Ten nowy Warhammer, część pierwsza

Pierwsza część recenzji gry „Age of Sigmar: Soulbound”

Ten nowy Warhammer, część druga

Druga część recenzji gry „Age of Sigmar: Soulbound”

Kazania ojca Veregarda

Fabularyzowane wprowadzenie do gry „Age of Sigmar: Soulbound”