Oniryka pomieszanych stron

Recenzja gry paragrafowej “Sny w Domu Wiedźmy”

Autor: Jaxa

W poprzednich latach wakacje były sezonem w dużej mierze ogórkowym. W tym jednak roku wszyscy więksi polscy wydawcy postanowili zarzucić nas nowymi projektami i przedsprzedażami. Mnisi, poza kolejnymi dodatkami do “Zewu Cthulhu” i “Veasena”, kontynuują także ekspansję na rynku gier paragrafowych, wydając kolejne książki z hiszpańskiego cyklu “Choose Cthulhu”, w którym przerabiane są na gry kolejne znane opowiadania Samotnika z Providence.
Tym razem na moim tapecie ląduje przygotowana przez Edwarda T. Rikera adaptacja historii “Sny w Domu Wiedźmy”.

Jeżeli interesujecie się grami związanymi z mitologią Lovecrafta, zajrzyjcie do działów poświęconych grom “Zew Cthulhu” oraz “Achtung! Cthulhu”.
Jeżeli natomiast interesują was gry z serii “Choose Cthulhu”, zapraszam do lektury recenzji paragrafówek: “Zew Cthulhu”, “W Górach Szaleństwa”, “Widmo nad Innsmouth” i “Bezimienne miasto”. Przy okazji zachęcam też do przeczytania materiału poświęconego największej (póki co) polskiej grze paragrafowej – “Widmo nad Arkham”.

Czym są gry paragrafowe?

Gry paragrafowe (czyli po prostu “paragrafówki”) to specyficzny rodzaj literackiej rozrywki, w którym czytający sam steruje poczynaniami bohatera. Po przeczytaniu konkretnego fragmentu otrzymujemy wybór kilku ścieżek, jakimi może podążyć dalej protagonista. Owocuje to często rozbudowanymi fabułami o licznych rozwiązaniach.

Bohaterem powieści paragrafowej “Sny w Domu Wiedźmy”, którego losami przyjdzie nam kierować, jest Walter Gilman, pochodzący z Haverhill student Uniwersytetu Miskatonic, utalentowany fizyk i matematyk zajmujący się nieeuklidesową geometrią, fizyką kwantową, święcie wierzący, że możliwa jest podróż między wymiarami. Podczas swych badań w bibliotece uniwersyteckiej jego wzrok przykuwają procesy czarownic i postać Keziah Mason, wiedźmy, która uciekła trybunałom z Salem i o której krążą opowieści, że potrafiła podróżować do innych światów.

Sny w Domu Wiedźmy” jako gra paragrafowa zaprojektowana są bardzo fajnie. W powieści zawarto całkiem sporo ścieżek, którymi możemy podążyć i zadbano o to, by nawet te pomniejsze były porządnie zamknięte. Całość jest naprawdę nieźle rozbudowana i, penetrując zakamarki paragrafówki, niejednokrotnie kończyłem w szpitalu dla obłąkanych lub w miejscach o wiele mniej przyjemnych. Raz nawet popisałem się cnotą konstruktywnego tchórzostwa i uciekłem, nie eksplorując tajemnicy. Główne linie fabularne przygotowano satysfakcjonująco i, podążając nimi, złapałem się na tym, że z zapartym tchem zastanawiałem się, jak bardzo przerąbane będzie miał Walter w kolejnym paragrafie.

By lepiej podkreślić ścieżkę, którą podąża Gilman w paragafówce “Sny w Domu Wiedźmy”, zostaje wprowadzona mechanika Punktów Kultysty. Są one skrzyżowaniem “zewowych” Punktów Poczytalności i Mitów Cthulhu. Zbieramy je, gdy nasze kroki zbliżą nas do mitów, a tracimy (co jednak dzieje się bardzo rzadko), jeżeli staramy się utrzymać podejście racjonalne. Pewne ilości Punktów Kultysty dają nam dostęp do dodatkowych paragrafów i do pewnego bardzo specjalnego zakończenia o dość niespodziewanym wpływie na tę i kolejne rozgrywki. W paragrafówce znajdzie się też kilka kiksów. Między innymi paragrafy zaprowadziły mnie z kwietnia do marca, a czujnemu oku korekty umknął co najmniej jeden potworek językowy.

Czy “Sny w Domu Wiedźmy” nadają się dla początkujących “cthultystów”? To nieco skomplikowane. Sama fabuła winna być zrozumiała niezależnie od tego jak dogłębnie znamy twórczość Samotnika z Providence, jednakże znajdziemy w książce naprawdę olbrzymią ilość nawiązań do innych opowiadań, od miejsc (takich jak Innsmouth), przez postacie (profesor Armitage), po jednozdaniowe easter-eggi z nawiązaniami do ryboludzi i familii Whatleyów. Warto też zauważyć, że w paragrafówce (tak jak w pierwotnym opowiadaniu) możemy się również natknąć na naszych rodaków, którzy wyemigrowali za Wielką Wodę i teraz zamieszkują Dom Wiedźmy.

Sny w Domu Wiedźmy” to naprawdę solidna paragrafówka. Nie jest tak dobra jak “Bezimienne miasto”, ale w mojej skromnej opinii przewyższa zarówno “Zew Cthulhu”, jak i “Za Górami Szaleństwa” oraz “Widmo nad Innsmouth”. Bardzo dobrze bawiłem się, poznając pokręconą i oniryczną historię Giliana, Mason oraz przeklętego Domu Wiedźmy. Jeżeli lubicie paragrafowe wycieczki do świata wykreowanego przez Lovecrafta, to nie zawiedziecie się i tym razem.

Dziękuje wydawnictwu Black Monk Games za udostępnienie podręcznika do recenzji.

Warto przeczytać

Nienazwane paragrafy

Recenzja gry paragrafowej „Bezimienne miasto”

Antarktyda znaczy śmierć

Recenzja gry paragrafowej „W Górach Szaleństwa

Paragrafy z Innsmouth

Recenzja gry paragrafowej „Widmo nad Innsmouth”