Recenzja ze zwłokami w tle
Witaj!
Przed Tobą Archiwalna część RPGowej Alchemii, dawniej znanej jako Dziwaczny Blog Jaxy.
Post, który oglądasz nie został jeszcze dostosowany do nowego bloga i część formatowania i grafik może się sypać.
Zapraszam do wycieczki w przeszłość!
O filmie After.life usłyszałem po raz pierwszy kilka miesięcy temu. Moją uwagę zwróciło nieznane mi polskie nazwisko reżysera w filmie z Liamem Neesonem. Wystarczyło to by „oflagować” tytuł i szukać dalej.
Agnieszka Wójtowicz-Vosloo, gdyż o niej mowa, jest młoda reżyser, zadebiutowała jeszcze na studiach postapokaliptycznym, krótkometrażowym filmem o kanibalach. Film zdobył prestiżową w Stanach Nagrodę Wassermana (której laureatami byli na przykład Spike Lee i Ang Lee) i otworzył jej drzwi do kariery w Hollywood.
Tym razem mamy do czynienia z jej debiutem pełnometrażowym. Scenariusz After.life opowiada o młodej nauczycielce – Annie (Christina Ricci), która po wypadku trafia do zakładu pogrzebowego. Jego właściciel Eliot (Liam Neeson) potrafi rozmawiać ze zmarłymi i obiecuje pomóc jej przygotować się na odejście w zaświaty. Anna nie jest jednak zupełnie przekonana czy naprawdę umarła, czy może znalazła się w rękach psychopaty.
Film jest grą. Grą pomiędzy Anna a Eliotem, pomiędzy Eliotem a uczniem Anny – Jackiem,a przede wszystkim pomiędzy reżyserem a widzami. Fabuła prowadzona jest przewrotnie i nie przewidywanie, zmuszając widza myślenia i wielokrotnej zmiany oceny wydarzeń na ekranie. W momentach w których jesteśmy już zupełnie przekonani, że wiemy już wszystko, zwrot akcji „wybija nam karty z rąk” zmuszając do ponownej oceny wydarzeń. Film przykuwa do ekranu i skłania do analizowania nawet najdrobniejszych elementów aż do samych napisów końcowych. Do końca nie wiemy czy Anna jest w rękach psychopaty, czy może Eliot próbuje tylko uspokoić jej przerażoną duszę i pomóc odejść. Rzadko ostatnio zdarza się by thiller lub horror (a After.life można swobodnie zaliczyć do obu gatunków) zmuszał do angażowania tylu szarych komórek. Za sam ten fakt należą się olbrzymie brawa.
Kolejna olbrzymią zaletą After.life jest niezwykły klimat filmu. Nieco makabryczny i oniryczny, mocno tajemniczy i doprawiony szczyptą groteski. Dom pogrzebowy, cmentarz, sala przygotowawcza wszystko świetnie buduje klimat dla wydarzeń. Wielkie brawa należą się też charakteryzatorom i scenografom, blada Anna i Anna w trumnie zdecydowanie zapadną mi w pamięć.
W głównych rolach mamy tu dwójkę weteranów kina Christine Ricci i Liama Neesona. Oboje świetnie wpasowują się w swoje role dodatkowo zwodząc widza. Obie postacie są bardzo wyraziste, realistyczne i trójwymiarowe. Po stronie każdej z nich można swobodnie stanąć, choć niekoniecznie można się z nimi utożsamiać. W tle pojawia się Justin Long (Szklana Pułapka 4.0), grający narzeczonego Anny, jednak w porównaniu z Ricci i Neesonem wypada bardzo blado.
Dodatkowego smaczku (tego lekko groteskowego) dodaje oglądanie Christiny Ricci przez pryzmat jej ról w rodzinie Adamsów (jeżeli to jest dorosła Wedenesday to „roar”), a wątku Eliot-Jack przez rolę Neesona w Mrocznym Widmie.
Film uważam za bardzo udany. Jako debiut wręcz znakomity. Może nie spodobać się wielbicielom mało wymagajacej rozrywki (takiej jak amerykańskie kino akcji, albo polskie komedie romantyczne), ale każdy kto wymaga co nieco od rozrywki filmowej powinien wyjść z seansu usatysfakcjonowany.
Trudno ocenić (a ja boje się nawet próbować) jak wyglądałby gdyby Agnieszka Wójtowicz-Vosloo nakręciła go w Polsce, ale na szczęście nie musiała. Mam nadzieję, że już niedługo będę mógł obejrzeć inny film jej autorstwa.
AFTER.LIFE
reżyseria: Agnieszka Wojtowicz-Vosloo
scenariusz: Agnieszka Wojtowicz-Vosloo, Paul Vosloo, Jakub Korolczuk
aktorzy: Christina Ricci, Liam Neeson, Justin Long, Chandler Canterbury
rok produkcji: 2009
czas trwania: 104 min.
strona: http://www.imdb.com/title/tt0838247/