Jestem fanem Powergamingu

Publicystyka RPGowej Alchemii

Autor: Jaxa

Kiedyś napisał do mnie Wojciech Wons (autor “Słowian”) i zaproponował, żebym napisał o powergamingu. Tak więc w ten cudowny, świąteczno-dyngusowy poranek postanowiłem uraczyć was  wiadrem wirtualnej wody i obronić ten często mieszany z błotem typ gracza.
Na początek, żeby w ogóle mówić o powergamingu, zdefiniuję parę rzeczy. Określenia te są używane często w moich kręgach RPGowych i w samym tekście będę się do nich odnosił.

  • POWERGAMER – gracz optymalizujący swoją postać mechanicznie i fabularnie, zarówno na etapie jej tworzenia, jak i potem, w trakcie samej gry. Powergamer nie korzysta z dziur w systemie, a jedynie z systemu jako takiego. Na swoje potrzeby podzielę powergamerów na dwie podgrupy:
          • kategoria lekka – optymalizatorzy trzymający się założeń fabularnych postaci (na przykład chcą zagrać honorowym bushi z klanu Lwa i wycisną z tego wszystko, co możliwe),
          • kategoria ciężka – optymalizatorzy robiący optymalną postać w swojej klasie, trzymający się raczej wytycznych mechanicznych (na przykład “najlepszy szermierz, jakiego można zrobić w danej grze”, “najlepszy przywoływacz, jakiego można zrobić w danej grze”).
  • MANCZKIN – gracz optymalizujący swoją postać mechanicznie i fabularnie w oparciu o dziury i braki nie tylko w systemie, ale również w zasadach stołu i umiejętnościach mistrza gry. Manczkin wykorzystuje również na swoją korzyść błędy MG, to, że MG lub gracze o czymś zapomną – mówiąc w skrócie – oszukuje swoją grupę przy stole.
  • DUMPSTAT – jedna z cech/atrybutów/charakterystyk postaci, którą mamy nisko, bo brakuje nam na nią punktów. Często dumpstatujemy cechy nieprzydatne w prowadzeniu danego MG lub (rzadziej) systemu (charyzma, gdy konflikty społeczne oparte są na odgrywaniu, umiejętności walki, gdy “jesteś ziomem z bractwa i wiesz jak to opisać”, inteligencja, gdy MG skupia się na pamięci i umiejętnościach rozwiązywania zagadek graczy, a nie postaci). Jest to oczywiście manczkinizm najgorszego sortu.
  • ONE TRICK PONY – postać skupiona na jednej statystyce (lub czasem wręcz jednej sztuczce) próbująca wszystko w grze zrobić za pomocą jednej kombinacji. Furiath napisał o tym szerzej w blogonotce “Syndrom smażenia jajek”. Optymalizatorów dzielę też na Mechanicznych, czyli takich, którzy skupiają się na mechanicznej optymalizacji postaci i grania nią i Fabularnych, którzy korzystają z opcji fabularnych, by “wypakować postać” (zwiększać jej wpływy, pozytywny odbiór wśród npców, rangę w organizacji, do której należą – pchają się na szczyt).
nibiru rpg

Grafika z gry „Nibiru

Po tym przydługawym wstępie czas na konkrety. Jak dla mnie powergamer może być najlepszym co się MGowi przydarzyło. W dzisiejszych czasach graczom coraz mniej chce się przygotowywać do sesji i posiadanie w drużynie kogoś, kto nie tylko ogarnia mechanikę, ale chce ją ogarniać razem z Tobą jest niezwykle pomocna w trakcie sesji. Przecież powergamer nie robi nic złego – chce grać w grę, uczy się gry i chce, by jego postać była dobra w tym co robi. Przecież to, kurka w rurkę, ideał gracza.

Moim ulubionym typem powergamera jest złośliwiec szukający dziur w systemie, przychodzący do mnie potem przed sesją i dzielący się znaleziskami słabego designu. Z jednej strony to dla mnie nauka (bo wiem na co uważać i prowadząc i projektując), a dodatkowo całkiem przednia rozrywka przed sesją.

Wykorzystanie tego, co daje gra (bez naginania reguł) to świetna sprawa. Gracz, który rozumie (zwłaszcza w cięższych mechanikach) grę to świetny partner do rozmowy i prowadzenia mechanicznego gry. Nie jest tak niestety do końca. Problemy zaczynają się wtedy, kiedy mamy do czynienia z powergamerem kategorii ciężkiej, nie rozumiejącym tego, że poza mechaniką na sesjach istnieje jakaś inna rzecz (na przykład fabuła, odgrywanie postaci czy rozgrywanie wątków innych postaci), niż sprawdzanie tego jak jego optymalizacja postaci działa w praktyce (tacy gracze, mam wrażenie, są potocznie nazywani powergamerami). Taki gracz potrafi szybko zacząć się nudzić i zaczyna czasem robić bydło albo wymuszać swoją wizję grania. Czy jest to wada powergamingu? Nie. To po prostu zła komunikacja między graczami i złe przedstawienie oczekiwań wobec sesji. Jeżeli optymalizacja jest dla niego sensem grania, to może powinien poszukać innej drużyny lub gry (w końcu są gry świetnie wspierające dążenie do optymalizacji vide D&D 3.5). Zawsze fajnie z takim graczem pogadać. Może uda się go przekonać do wyluzowania i popatrzenia na fabułę i na to, co się dzieje na sesji. Mam wrażenie, że taki “ślepy fabularnie” powergaming wynika często z tego, że są to gracze, którzy zaczynają papierową zabawę po grze w cRPG. Tam często optymalizacja i liczenie (teraz – w dobie “Push X to win game” – coraz rzadziej) to klucz do poradzenia sobie i przejścia dalej. Zazwyczaj da się im pokazać inność tRPG i redukować ich powergaming do dobrego poziomu. Jeżeli nie – to tak jak pisałem – są gry i drużyny, które grają w ten sposób, tam będzie się bawił lepiej.

Problemem bywa też często dysproporcja wiedzy o grze między graczami. To drugie “tradycyjne” użycie słowa Powergamer. Na przykład mamy jednego powergamera i trzech leniuszków, którym nie chciało się doczytać rozdziału o walce, mimo że MG prosi o to od trzech sesji. Wtedy mamy rażącą dysproporcję umiejętności w trakcie korzystania z mechaniki, prowadzącą często do napięć wewnątrz grupy (wierzcie mi, widziałem co na przykład w 2d20 potrafi zrobić gracz, który doczytał i zapamiętał podręcznik,a co potrafi gracz, któremu się nie chciało). Ponownie: Czy to wina powergamingu? Nie, to wina graczy, którym się nie chce.

Optymalizatorzy postaci są trochę jak Jedi. Mają i Mroczną i Jasną Stronę, a dodatkowo ścieżka ku Ciemności jest łatwa i niezwykle kusząca (zwłaszcza, jeżeli gramy w grę ze słabym designem, albo nasz MG nie umie do końca gry, w którą gramy). Bo z powergamingu łatwo upaść w otchłanie manczkinizmu.

Grafika z gry „Mutant: Rok Zerowy

Manczkin to gracz (jak dla mnie) fundamentalnie zły, dlatego, że jest oszustem. Oszustem wobec gry, w którą gra, a przede wszystkim wobec reszty koleżanek i kolegów przy stole.

Dla manczkinów zwyczajnie nie mam usprawiedliwień. Ktoś, kto wykorzystuje dziury w grze albo w prowadzeniu MG dla własnych benefitów jest łajzą i najgorszym typem gracza. Dla mnie wszelkiego rodzaju “infinity loophole” (mnożenie bonusów), “one trick pony” czy wykorzystywanie dziur po to, by być fajnym jest tak samo złe jak wykorzystywanie odgrywania (i umiejętności gracza) do omijania swoich dumpstatów (tak! To jest ordynarne, obrzydliwe i świadome oszustwo, drodzy storytellerscy gracze).

Manczkinizm istnieje też na poziomie fabuły. To wykorzystywanie kruczków fabularnych i łapanie MG za słowa dla własnych celów i wypakowania własnej postaci. Taki manczkin bardzo często wykorzystuje to,, że MG nie umie przyznać się do błędu i cofnąć własnych słów, albo wykłóca się się “bo to już przecież padło więc zaistniało w fikcji”. To taki sam dzban jak oszust mechaniczny czy zasadostołowy.

Zdaję sobie sprawę, że okazjonalne manczkinienie zdarza się każdemu graczowi. Ścieżka cnoty jest wąska i można się na niej potknąć Ale świadome przechodzenie na Ciemną (manczkińską) Stronę tylko po to, by “wygrać w RPG” to gówniarstwo. A recydywa w tej kwestii to dla mnie prosta droga do wilczego biletu na sesje.

Jak radzić sobie z powergamerami? Oczywiście tak, jak ze wszystkim w RPGach – rozmową. Radykalnemu powergamerowi można pokazać fajność płynącą z działania w fabule, a nie tylko z optymalizacji postaci i konfliktów. Dobrre jest namówić go do pomagania innym graczom w trakcie sesji. Przy tworzeniu i rozwijaniu postaci, przy tłumaczeniu zawiłości mechaniczych czy przy wprowadzaniu reszty graczy głębiej w to, co oferuje gra.
Z maczkinami – to zależy. Jeżeli oszukują świadomie to poważniejsza rozmowa. Oszukiwanie w grze, bądź co bądź, towarzyskiej i kumpelskiej to bardzo słaba rzecz. A jak sie nie poprawi… Wilczy bilet.

Tak więc widzicie. Powergaming sam w sobie nie jest zły. Optymalizacja postaci i znajomość mechaniki to wręcz pożądane u gracza cechy. Byleby tylko nie prowadziły do zaślepienia na inne elementy rozrywki i do oszukiwania – to wtedy jest super. Rozmawiajmy z błądzącymi współgraczami i zawracajmy ich na ścieżkę cnoty. Uczmy się mechaniki. BĄDŹMY FANAMI POWERGAMINGU