Nawiedzając paragrafy
Recenzja gry paragrafowej “Nawiedziciel Mroku”
Autor: Jaxa
Zwiedzanie zakamarków świata stworzonego Howarda Philipsa Lovecrafta jest dla wielu ludzi niezwykle intrygujące. Zwłaszcza jeżeli kontakt z nim może być bardzo osobisty. Stad też wynika popularność różnego typu gier powiązanych z uniwersum Samotnika z Providence, w końcu ten typ immersji pozwala najmocniej wczuć się w weirdowy klimat jego prozy. Obok gier fabularnych i komputerowych popularność zyskują także te paragrafowe, w końcu samotne przemierzanie wymykającego się euklidesowej geometrii świata fascynuje najmocniej. Nic więc dziwnego, że linia wydawnicza “Choose Cthulhu” rozwija się bardzo mocno. Niedawno mieliśmy okazję zapoznać się z “Szepczącym w ciemności”, a już na moim tapecie wylądował kolejny tom z tej serii.
Przed wami “Nawiedziciel Mroku”.
Jeżeli interesują was powieści paragrafowe, zapraszam do alchemicznego działu poświęconego serii “Choose Cthulhu”. Znajdziecie tam wrażenia na temat poprzednich ośmiu gier z tego cyklu, w tym “Szepczącego w ciemnośći”, “Bezimiennego Miasta”, “Snów w Domu Wiedźmy” oraz “Zgrozy w Dunwich”.
Jeżeli interesuje was uniwersum stworzone przez Howarda Philipsa Lovecrafta, zachęcam także do eksploracji działów poświęconych RPGom opartym na jego twórczości, czyli “Zew Cthulhu” oraz “Achtung! Cthulhu” oraz do zapoznania się z recenzją gry “Na tropie Cthulhu”.
Czym są gry paragrafowe?
Gry paragrafowe (czyli po prostu “paragrafówki”) to specyficzny rodzaj literackiej rozrywki, w którym czytający sam steruje poczynaniami bohatera. Po przeczytaniu konkretnego fragmentu otrzymujemy wybór kilku ścieżek, jakimi może podążyć dalej protagonista. Owocuje to często rozbudowanymi fabułami o licznych rozwiązaniach.
“Nawiedziciel mroku” to dziesiąty wydany po polsku tom z serii “Choose Cthulhu” i trzeci napisany przez Leandro Pinto (wcześniejsze to “Zew Cthulhu” i “Zgroza w Dunwich”) i jednocześnie kolejna adaptacja klasycznego opowiadania na język gry paragrafowej.
W grze wcielamy się w Roberta Blake’a, pisarza z Wisconsin, który wybiera się do Providence, by odszukać księgę “De Vermis Misteriis”. Blake miał już w swoim posiadaniu jeden egzemplarz tego inkunabułu, ale stracił go w pożarze podczas swojej poprzedniej wizyty w Providence. Jest jednak przekonany, że w tym nowoangielskim miasteczku ukryta jest jeszcze jedna kopia tego niezwykłego dzieła.
Razem z Blake’iem zagłębimy się w tajemnice miasteczka, poznamy jego mieszkańców oraz odwiedzimy zrujnowany kościół, w którym ukryto nie tylko kolekcję dziwacznych ksiąg, ale przede wszystkim tajemniczy artefakt, który może przyczynić się do zniszczenia nawet jeżeli nie całego świata, to na pewno okolic Providence. Co ważne, naszym towarzyszem podczas badań może być nie kto inny, a sam Howard Philips Lovecraft, którego również interesują tajemnice dziwnego kościoła.
“Nawiedziciel Mroku” jest grą niesamowicie wielowątkową. Sama fabuła nie jest specjalnie długa, ale rozgałęzia się na naprawdę olbrzymią ilość dróg, którymi możemy podążyć, a miejsca do których nas zaprowadzą potrafią być naprawdę odległe w czasie i przestrzeni od Providence roku 1935. Ta wielowątkowość i potężne zróżnicowania finałów są najmocniejszą stroną tej gry. Przyznam się szczerze, że historie poboczne umieszczone w “Nawiedzicielu” nie tylko mnie zachwyciły swoim rozmachem, ale regularnie wywoływały szeroki uśmiech, bo zarówno wątki związane z Lovecraftem, jak i karierą pisarską Blake to fantastyczna kopalnia easter-eggów i nawiązań do prozy groszowej.
Spoilery - czytasz na własną odpowiedzialność
Serdecznie ubawiło mnie mocno poboczne zakończenie, w którym Blake zostaje słynnym pisarzem i zaczyna korespondować z Howardem i Derlechem. Także to w którym pisze “ostateczną powieść grozy”, która doprowadza całą ludzkość na skraj szaleństwa, a także to gdzie Lovecraft zabija go i chowa jego zwłoki pod gruszą.
Warto także docenić bardzo sprawną robotę konstrukcyjną i dobrze rozpracowane przeplatanie się wątków, a także dobrze przemyślany recykling paragrafów w kilku liniach fabularnych. Trzeba tu zauważyć, że czasem te same miejsca ukazane są na różne sposoby, ale oczywiście paragrafy ułożono tak, by jedno “przejście” nie zawierało elementów się wykluczających. Bardzo podobały mi się pod tym względem wyprawy do zrujnowanego kościoła. Z wielką przyjemnością obserwowałem, jak ciekawie i różnie można pokazać to miejsce w zależności od założeń brzegowych i efektu, jaki chcemy osiągnąć. To cenna nauka dla mnie jako MG.
W przeciwieństwie do większości powieści z serii “Choose Cthulhu” tej akurat nie polecałbym początkującym ktultystom i graczom w “Zew Cthulhu”. Oczywiście i dla nich fabuła będzie spójna i działająca, ale uciekną im wszystkie smaczki, które sprawiają, że opisywany dziś tom tak bardzo mi się podobał. Jeżeli jednak znacie już dzieła Lovecrafta, liznęliście nieco jego życiorys i nie obce są wam wielkie nazwiska prozy groszowej, to będziecie się bawić przy tym tomie fantastycznie.
“Nawiedziciel Mroku” to powieść z serii “Choose Cthulhu”, przy której jak do tej pory bawiłem się najlepiej. Ale może być to moje osobiste uczucie, bo na moją ocenę bardzo mocno wpływają odwołania, których ta książka jest pełna, ale sam jej szkielet paragrafowy i konstrukcja fabularna również bez dwóch zdań się bronią. Polecam ten tom serdecznie, zwłaszcza podobnym mi lovecraftowym geekom!
Dziękuje wydawnictwu Black Monk Games za udostępnienie podręcznika do recenzji.
Warto przeczytać
Nienazwane paragrafy
Recenzja gry paragrafowej „Bezimienne miasto”
Świąteczne paragrafy
Recenzja gry paragrafowej „Święto”
Piekielny meteoryt
Recenzja gry paragrafowej „Kolor z innego wszechświata„
Przypadek? Nie sądzę!
Nie jest to nic dziwnego, w końcu Robert Blake to postać wzorowana na innym tuzie tego typu literatury, czyli Robercie Blochu.