miasto mgły tymczasowa okładka

Wejście w Mgłę

Recenzja „Miasto Mgły: Zestaw Startowy

Autor: Szyszka

Od 1 marca Black Monk prowadzi przedsprzedaż startera do „Miasta Mgły”. Jest to, rzekłabym, przedsprzedaż z luksusami. Im więcej osób kupi starter, tym większy się on robi! Co trochę kupujących odblokowuje się próg, w którym są polskie pdfy dodatków, które w amerykańskim wydaniu systemu wychodziły osobno albo jako część kickstartera lub też autorskie karty postaci z rodzimymi Mythosami. Ten ostatni element bardzo mnie ekscytuje. Amerykańskie wydanie znam, ale na kartę postaci polską niczym sól z Wieliczki czekam jak na Gwiazdkę.

Porozmawiajmy trochę o samym starterze. W pudełku znajdziemy:

  • dwie książeczki, każda po mniej więcej 40 stron – jedna przeznaczona dla graczy, druga dla Mistrzyni Ceremonii,
  • pięć (rzecz jasna różnych) kart postaci – suchościeralnych (powtórzę su-cho-ście-ral-nych!),
  • 20 kart pomiaru – to są te małe karteczki do śledzenia rzeczy, na które kiedyś narzekałam, ale te są suchościeralne, więc cofam moje marudzenia,
  • 1 kartę ekipy – która jest po prostu potrzebna do grania,
  • 7 map lokacji – na dwóch arkuszach w formacie A2, co znaczy, że jak złączy się je krótszymi bokami, będą tak długie jak hobbit jest wysoki,
  • 41 żetonów postaci,
  • oraz 2 kostki sześciościenne.

Obie broszury wyglądają przepięknie. Nie umiem być obiektywna mówiąc o ilustracjach, mnie od zawsze zachwycały te komiksowe kadry. Ważniejsze jest to, że „Miasto Mgły: Zestaw Startowy” prezentuje rozwiązanie, na które nie wpadli autorzy żadnego podręcznika akademickiego, jaki miałam w rękach (nawet tych rzekomo przyjaznych studentom) – osobnymi kolorami zaznaczono kiedy jest mowa o statusie, kiedy o spektrum, kiedy o tagu. Teraz już muszę przejść do treści, jeśli jednak wcześniej chcecie dowiedzieć się więcej o mechanice „Miasta Mgły”, o której w niniejszym tekście nie będę wspominać, zajrzyjcie do “Geometrii we Mgle”.

Zacznijmy od broszury dla Mistrzyni Ceremonii (MC). W pierwszej części przeprowadza nas ona przez zasady systemu i od razu podaje przykłady użycia ich w grze. Nie jest to pełna mechanika, lecz rozczarowany może być tylko ktoś, kto miał nadzieję na podstawie startera zagrać całą kampanię. Druga część, a przy okazji według mnie najlepsze, co zawiera starter, to przygoda „Rekiny Biznesu”. Została zaprojektowana tak, żeby przeprowadzić przez sesję zarówno graczy, jak i Mistrzynię Ceremonii. Wszystko zgodnie z ideą, że każdy przy stole dopiero poznaje „Miasto Mgły”. Oraz, że jak damy pięciu graczom 40 stron do przeczytania przed sesją, to przeczytanych zostanie… Sami wiecie ile stron.

Wracając do przygody, kiedy konieczne jest wprowadzenie nowej zasady w broszurze dla MC pojawiają się odnośniki do broszury dla graczy, brzmiące mniej więcej tak: „A teraz przeczytajcie tę a tę stronę”. Dzięki temu nikt przy stole nie poczuje zagubienia, natomiast objaśnienia w broszurze dla graczy są na tyle krótkie i treściwe, że sesji nie grozi przemiana w czytanie instrukcji „Twilight Imperium”. Jednak tym, co uwielbiam najbardziej jest rozebranie przygody na części pierwsze. Broszura dokładnie pokazuje co z czego wynika, jakiego elementu mechaniki użyto, w jaki sposób wprowadza się zagrożenia, jak skonstruowane są lokacje. Wiem, jakie pytanie chcecie zadać (a jeśli nie chcieliście mi zadać pytania, pozwólcie chociaż wierzyć, że tak było) – tak, z tej broszury można nauczyć się jak przygotować i poprowadzić każdą sesję „Miasta Mgły”. Jeśli znacie już system i prowadziliście go niejeden raz, wiwisekcja scenariusza dalej będzie pomocna, szczególnie przy wymierzaniu dobrego tempa śledztwa. Uważam „Rekiny Biznesu” za taki złoty standard pod względem konstrukcji przygody: uczy jak nie przesadzić z intrygą, ale też ile fabuły można zmieścić na niewielkiej przestrzeni w świecie gry oraz w jaki sposób zebrać wszystkie wątki i doprowadzić do zakończenia.

Skoro już jestemy przy zakończeniu, to na pewnym etapie przygody broszura puszcza metaforyczny kijek roweru i od tego momentu jedziemy sami, ale ona dalej nam zagorzale kibicuje i daje wskazówki.

Mogę tylko szacować czas potrzebny na rozegranie tej przygody i moje szacunki są takie: ja lubię gadać i moi gracze lubią gadać, rozegralibyśmy ten scenariusz w dwa spotkania po 4 godziny, gdybym miała mniej gadatliwych graczy, ale nieznających systemu, co wiązałoby się z czytaniem broszury w czasie sesji, też powiedziałabym, że potrzebne byłyby dwa takie spotkania.

Z kolei po lekturze broszury dla graczy możemy zyskać bardzo cenną rzecz, czyli język, którym można opowiadać innym o „Mieście Mgły”. To może wydawać się błahe, ale zaufajcie mi, czasami bardzo proste rzeczy stają się niezrozumiałe, jeśli nie możemy znaleźć dla nich odpowiedniego zwrotu. Na szczęście nie musimy już szukać, te drzwi zostały otwarte.

Mówiąc o języku nie mogę nie wspomnieć o tłumaczeniu. Podczas lektury angielskiego podręcznika miałam poczucie, że rozmawiam z dobrym kumplem, którego znam już jakiś czas. Takim, który trochę bełkocze i co jakiś czas gubi myśl, ale ja i tak wiem, o co mu chodzi, bo nasze mózgi rezonują ze sobą. I nagle pojawia się osoba, która prostuje wszystkie poplątane momenty. Tłumaczka wykonała fantastyczną pracę, tekst jest językowo praktycznie wypolerowany, z zachowaną dbałością o dobór słów oddających klimat noir. Ci, którzy dotychczas grali na angielskim podręczniku będą musieli przyzwyczaić się do zmienionego rytmu niektórych zwrotów. Ale no, umówmy się, że nikt z nas nie przetłumaczy „Go toe to toe” tak, żeby zachować rytm.
Wiem, że nic dwa razy do tej samej rzeki, jednak jeśli ktoś po pierwszym rozegraniu „Rekinów Biznesu” odłoży pudełko na półkę, dużo straci.
Starter zapewnia narzędzia, które pozwalają na swobodne rozegranie jeszcze co najmniej dwóch śledztw, a na kartach postaci znajdują się przygotowane zawczasu możliwości rozwoju. Warto chociaż raz zagrać własną przygodę, powtarzając za wykładającą mi fizjologię panią profesor „Nic tak nie uczy, jak praca na żywym organizmie”.
Karty postaci ze startera przydadzą się przy innych jednostrzałach. Być może pamiętacie z “Twarzy we Mgle”, że tworzenie własnego bohatera to żmudny proces, podczas którego trzeba zmierzyć się z pytaniami o to kim jesteśmy i dokąd zmierzamy. Na co nie zawsze jest czas. We wszystkich przypadkach kiedy chcecie szybko zacząć grać, sięgnijcie po gotowych bohaterów. Chociaż są to bohaterowie „kanonicznie” przypisani do przygody ze startera, mają dobre motywacje, żeby pojawić się w innych częściach miasta. Zresztą z „Rekinami Biznesu” łączy ich głównie to, że mieszkają w pobliżu placu, wokół którego rozgrywa się fabuła.

Szkoda byłoby też, żeby karty pomiaru – w najdoskonalszej postaci, jaką mogą osiągnąć (suchościeralne!) – leżały odłogiem, podczas gdy wy gracie z ich drukowaną wersją. Wygoda używania jest nieporównywalna. Podczas rozgrywki te karty są często w użyciu i używanie papierowych powoduje powódź makulatury na stole sesyjnym.

Poza tymi miejscami, które mnie szczególnie zachwyciły – „Miasto Mgły: Zestaw Startowy” było bardzo w porządku. Jak już wspomniałam, broszury, które są tu tak naprawdę najważniejsze, bo to z nich uczymy się systemu, są świetne. Karty postaci są przygotowane tak, żeby wykorzystywać mechanikę, którą prezentuje starter, tak, że mnie, osobie znającej cały system, wydają się okrojone, jednak wiem, że grając nimi nie ma się poczucia, że czegoś brakuje. Najmniej przydatną częścią startera – z mojego punktu widzenia – są mapy i żetony. Jednakże ja nie prowadzę z mapami. Co więcej, jestem tragiczna w prowadzeniu z mapami. Kiedyś narysowałam graczom mapę, na której była sala ze sceną i wyjście na korytarz, a potem przez pół godziny nie mogliśmy się dogadać, gdzie właściwie są drzwi.

Abstrahując od moich traumatycznych doświadczeń z mapami, to jest naprawdę dobry starter. Co więcej, to na razie jedyne oficjalne materiały do „Miasta Mgły” po polsku, a głównego podręcznika jeszcze nie zapowiedziano. Zatem jak grać po polsku, to tylko ze starterem.

PS: Gdybyście kupowali „Miasto Mgły: Zestaw Startowy„, to zastanówcie się, czy jakiś wasz znajomy nie ma niedługo urodzin. Albo weźcie dwa, tak na wszelki wypadek. Można odblokować świetną przygodę „Demony na Rozdrożu” i to by było, kurczę, coś.

Dziękuje wydawnictwu Black Monk Games za udostępnienie materiałów do recenzji.