Tol Calen – dogrywka

Lato 2015 – Turnus V

Minęły dwa nieznośnie upalne tygodnie w Krakowie i znów zapakowałem plecak i uciekłem do Murzasichla. Mój wyjazd bardzo długo stał pod znakiem zapytania (uczestnicy zapisywali się wolno i nie było wiadomo czy znajdzie się miejsce dla kolejnego Mistrza Gry), lecz ostatecznie przekroczono magiczną liczbę 13 uczestników na Tol Calen i mogłem jechać. Ucieszyłem się bardzo bo chciałem popracować z Bundzem a w tym sezonie jeszcze mi się to nie udało.

Burzliwy początek

Pierwszą przygodą turnusu okazał się dojazd na miejsce zbiórki. Po dwóch tygodniach nieznośnego żaru lejącego się z nieba pogoda postanowiła się załamać na godzinę przed moim wyjazdem. Niebo zasnuły czarne chmury, temperatura spadła a w powietrzu dało się wyczuć zapach nadchodzącego oberwania chmury. Poszedłem wiec po rozum do głowy, zabrałem parasol, założyłem plecak i wyszedłem z domu. Ściana wody dopadała mnie na szczęście dopiero na przystanku. Lało tak mocno, że do autobusu wsiadałem, już nieco zmoczony mimo siedzenia pod wiatą przystanku. Oczywiście dobra burza nie może obejść się bez piorunów. Te tutaj biły tak blisko, że trzy chyba razy udało mi się zobaczyć, w którzy piorunochron czy metalowy płot uderzają. Tak czy inaczej autobus nadjechał, i dowiózł mnie (szturmując po drodze prawie półmetrową kałużę, jaka zebrała się w ciągu dwudziestu minut deszczu) do pętli z której miałem na miejsce zbiórki może ze 200 metrów. Deszcz zelżał, ale pioruny widać było nadal. Powietrze było tak naelektryzowane, że gdy wyjąłem parasol zobaczyłem jak iskry przeskakują między jego stalową rączką a moją dłonią. Ostatnią przeszkodą na drodze na obóz okazało się przejście podziemne, jedyna droga między pętlą a miejscem zbiórki. Gdy zszedłem na dół okazało się ze jest w nim po kostki wody. Nie zastanawiając się długo zdjąłem buty i na bosaka powędrowałem do autobusu. I tak zaczął się mój turnus piąty.

Drużyna MG Dexa dzielnie rozwiązywała problemy Port la Sand – od lewej Spoiler, Paladyn, Dex, Sonia, Korin, Kosma i Vanitas

Pomiędzy Szmaragdem a Szafirem

Osią kampanii był konflikt pomiędzy Szafirowymi a Szmaragdowymi, dwoma frakcjami wśród Velasquezów. Szmaragdowi (od koloru zielonego – koloru kontynentu) to zwolennicy powrotu rodu do Cesarstwa, Szafirowi (od koloru niebieskiego – koloru morza) zaś to secesjoniści, chcący niezależności rodu i powrotu do czasów Hegemonii. Konflikt pomiędzy frakcjami rozwijał się od dawna, co najmniej od dwudziestu-trzydziestu lat. Przez większość tego czasu był ograniczony do Rady Kapitanów, a dodatkowo frakcja Szmaragdowa była bardzo słaba. Wszystko zaczęło zmieniać się kilka lat temu, gdy do władzy zaczęło dochodzić kolejne pokolenie, młodzi i rzutcy kupcy i kapitanowie szukający nowych rynków zbytu, nie pamiętający niewoli Strutmeiserów i chcący zbliżenia do Cesarstwa. Głosy w radzie zaczęły się zmieniać, aż do momentu gdy Szmaragdowi byli na tyle silni by wymusić na Szafirowych plan wyniesienia na tron Arny de Nueva Andalusia. Po koronacji Szmaragdowi praktycznie przejęli władzę w rodzie, lecz Szafirowi, którym przewodził i przewodzi nadal Najwyższy Admirał nie zasypywali gruszek w popiele. Wykorzystali kontakty szafirowego mistrza hydromanty – Alejandro de Cerveza i wynajęli piromantę Aegira by ten zamordował cesarza Wilhelma. Nie podejrzewali, że obaj będą takimi idiotami, żeby zachować korespondencję i dowody na współpracę. Gdy Zdobywcy Cervezy dostarczyli dowody parze cesarskiej, konflikt stał się nieunikniony. Dodatkowo okazało się, że Szafirowi nie są tak słabi jak się Szmaragodwym wydawało. Potężny ród Gomezów (pochodzi z niego między innymi gubernator Puerto Admiral) i sam Najwyższy Admirał Armady wykorzystali większość swoich wpływów by zmontować bardzo silną koalicję. Szczęsciem w nieszczęściu jest to, że obie strony nie chcą otwartej wojny domowej i konflikt pomiędzy nimi to tak zwana wojna asasynów, czyli walka przy użyciu zabójców. Na chwile obecną siły pomiędzy stronnictwami rozłożone są mniej więcej po połowie z tym, że Szafirowi kontrolują dwa duże miasta Armadę i Puerto Admiral a Szmaragdowi tylko jedno – Port la Sand.

Od góry – Asvard Brand. Ana, Diego, Kayleigh, Ulfheddin, Jaxa, Cynthia (gościnnie) i Giacomo

Koszula nie pasuje do kamizelki.

Kampania

Turnus V – Brave New World – War of the Jewels

Mechanika: (Tol Calen 2015)

  • Asvard Brand Haraldsdottir (Asfalt) – potężna dwumetrowa wojowniczka ze swym nieodłącznym toporem, poszukująca starego wroga swojego klanu
  • Ana Maxwell (Monika) – zabójczyni na usługach anonimowej organizacji, seryjna zabójczyni, której żądze uruchamia niewłaściwy ubiór, szuka zemsty na zabójcach swego klanu
  • Kayleigh Maxwell (Zośka Su) – aeromantka z klanu Maxwell, wychowana wśród Druigh, daleka krewna Any i jej towarzyszka, próbująca rozwiązać tajemnice swojego pochodzenia.
  • Diego de Torregarra (Hazard) – niegdysiejszy złodziejaszek, którym zaopiekował się samotny i bogaty właściciel odlewni armat, obecnie jego następca i kupiec
  • Giacomo de Cartagena (Kuba) – porucznik Velasquezkiej Floty Wojennej, pierwszy oficer na osiemnastodziałowej karace Tregar
  • Ulfheddin (Ulfheddin) – topór

Bohaterowie zostają zaproszeni na kolację przez kapitana Connora Maxwella, dalekiego wuja obu panien Maxwell i niegdysiejszego sternika Courageous, statku klany Maxwell. W trakcie posiłku opowiada on o trzydziestoczterodziałowej karace Widmo, postrachu mórz, która w pewnym momencie zalazła za skórę każdemu z bohaterów. Mówi też, że zna sposób by ją znaleźć o ile bohaterowie mu pomogą. W trakcie śledztwa okazuje się, że Widmo wspiera Zaphiro, klikę szafirowych decydentów wysłanych do Port La Sand, by przejąć szmaragdowe miasto dla Armady. Po wielu perypetiach bohaterowie zyskują przychylność gubernatora i razem z grupą prowadzoną przez Roderyka, syna cesarza Wilhelma rozpoczynają poważną rozgrywkę z Szafirowymi. Po mieście kręci się również Cynthia, bogini okrucieństwa, grająca w swoją własną grę. W pewnym momencie bohaterowie dowiadują się o tym, że Szafirowi planują atak na odlewnie należące do Augusto de Torregarra, przybranego ojca Diego i wyruszają z odsieczą. Bitwa kończy się zwycięstwem Szmaragdowych i schwytaniem Juana Mateo Gomeza – szmaragdowego zdrajcy, od którego bohaterowie dowiadują się gdzie jest Widmo i gdzie ukrywa się Amerigo de Onda, głowa Zaphiro. Ostatnim akordem kampanii jest wspólna operacja bohaterów i grupy Roderyka zakończona przejęciem Widma i schwytaniem głównego przeciwnika.

– Jest szalona. Nie wiem nawet jak z nią rozmawiać
– Ja robię to kilkanaście razy dziennie

Podsumowanie kampanii

Kampanie poprowadziliśmy wspólnie z Marcinem „Dexem” Kulpińskim. Obie nasze drużyny działały w Port La Sand rozwiązując te samą sprawę, ale z dwóch różnych perspektyw. Wspólnie zaprojektowaliśmy intrygę na tyle skomplikowaną i rozbudowaną, że swobodnie starczyło nam materiału na te czternaście sesji. Tak naprawdę rozegraliśmy tylko dwie sesje łączone, ale dzięki temu, że Diego dogadał się z Roderykiem informacje między obiema drużynami przepływały w miarę płynnie i wszystko działało.
Nie da się ukryć, że zadowolony jestem z mojej drużyny. Hania albo Asfalt, która grała u mnie drugi raz bardzo udanie rozwinęła się jako gracz przez ten rok. Na długo zapamiętam jej rozmowę z toporem i jej wejście na krzesło i wiele innych rzeczy. Hania wkłada dużo serca w postać i trudno tego nie docenić. Monika, nasza psychopatka, bardzo udanie ogrywała swoje wątki i te związane ze swoimi żądzami i te bardziej osobiste. Jej rozmowa z wujem na długo zapadnie mi w pamięć. Kuba, który był pierwszy raz na obozach RPG świetnie znalazł się w roli planisty. Najbardziej pozytywnie zaskoczyła mnie pozostała dwójka. Hazard i Su grali w RPG po raz pierwszy, ale oboje stworzyli naprawdę ciekawe i rozbudowane postacie. Hazard bardzo szybko stał się liderem drużyny, planował następne posunięcia, zbierał informacje, analizował się układankę plotek, informacji i wskazówek. Mimo, że miejscami brakowało mu empatii i wewnątrzdrużynowych umiejętności społecznych (pamiętna scena na balkonie, gdy zapytał zapłakaną i załamaną Su co załatwili w swojej sprawie) to zagrał naprawdę dobrą kampanie. Su za to grała bardzo postaciowo i bardzo emocjonalnie, jej postać była żywa i choć niezwykle wkurzająca to zagrana z dużą ilością serca. Su świetnie też radziła sobie z opisami fabularnymi, zwłaszcza swoje magii. Oboje mogą być świetnymi graczami jeżeli tylko zaczną łatać swoje braki.
Jedynym poważnym zgrzytem w tej drużynie było to, że przez dłuższy czas nie byli się ze sobą w stanie dogadać. Konflikt na linii Diego – Kayleigh dzielił drużynę. Z jednej strony było to bardzo klimatyczne i fajnie ograne z drugiej bardzo okulawiało drużynę. Problem rozwiązałem przy pomocy NPCa – Connora Maxwella, który zaprosił całą drużynę na rozmowę i jakoś połatał drużynę. Od tamtej chwili wszystko szło bardzo dobrze.

Przyjęcie u lady Carinii

Tradycją jest że ostatni LARP turnusu (i sezonu jak w tym wypadku) jest LARPem TC. Rok temu piąty turnus kończył się bombą geopolityczną – ślubem Arny i Wilhelma i proklamowaniem Cesarstwa Wschodu. Tym razem LARP był na mniejszą skalę, ale o większym, moim zdaniem, ciężarze gatunkowym.
Planując LARPa nagle wyszło nam, że potrzebujemy na nim kobiecego npca. Bardzo szybko odrzuciliśmy pomysł zabicia jakiejś żeńskiej postaci albo wrzucenia w tę role któregoś z mistrzów i postanowiliśmy zastosować inne podejście. Murzasichle od Krakowa dzielą dwie godziny drogi więc postanowiłem zaktywizować moje regularne graczki do pomocy. Bardzo szybko udało mi się namówić niezastąpioną Elin, moja dzielną panią Skorpion, żeby następnego dnia zajrzała do nas i zagrała Carinię.
LARP zaczynał się w momencie w którym drużyny moja i Dexa spotykały się z gubernatorem Port La Sand w jego podmiejskiej rezydencji. Niedługo później dociera w to miejsce drużyna Czarnela prowadząc boga Morytu – Moryta i drużyna Golluma prowadząc Guślarza. Ekipa Czarnela zaczyna rozmawiać z Guślarzem o sprowadzeniu na Moryt deszczu a moi i Dexowi spowiadają się gubernatorowi i Cohrrino z wydarzeń na ziemiach Gomeza. Jest spokojnie, wszyscy czekają na pojawienie się jadła i napitku, gdy nagle wokół rezydencji wyrasta czterometrowy mur z granitu a na jej terenie zjawia się Cynthia, która chce się zabawić obecnymi i sprawić im jak najwięcej bólu..
Zebrani szybko orientują się, że Guślarz może im pomóc z geomantami, którzy kontrolują mur. Potrzebuje do tego jednak trzech ważnych przedmiotów. Są to Ulfheddin – topór Asvard Brand, Pan Bąbel – miś bogini odwagi podarowany Ferrisowi, jednorękiemu łucznikowi Druigh i okulary Cynthii. Asvard dłuższy czas bije się z myślami czy poświęcić topór (wielki szacunek dla Hani vel Asfalt, świetnie odegrane i chwytające za serce rozterki). Cynthia zaś uznaje całą sprawę za zabawną i postanawia oddać okulary, Roderykowi (Paladynowi) jeżeli zada dwóm osobom agonalny ból. Na ochotnika zgłaszają się Wołodia (Smutny Olek) i Ferris (Król Julia). Dzięki ich poświęceniu (scena niesamowicie zagrana przez całą trójkę) udaje się zdobyć okulary i przeprowadzić rytuał. Mury opadają a geomanci giną rozsiekani na kawałki, a Cynthia odchodzi w swoją stronę zadowolona z tego do czego doprowadziła Roderyka.
Ostatnimi akcentami LARPa jest sprowadzenie deszczu na Moryt (w rytuale wzięli udział wszyscy prawie uczestnicy) i goniec z wiadomością, że w Port la Sand zawaliła się dzielnica biedoty (kolejny element planu Cynthii – wątek, którego gracze nie rozwiązali w kampanii) i część portu. Miasto jest jednak w rękach Szmaragdowych i można je odbudowywać.

Podziękowania

  • Na pierwszym miejscu podziękowania należą się oczywiście Bundzowi za bycie świetnym kierownikiem naszego małego cyrku. Świetnie mi się z Tobą współpracowało stary! Przyjedź do Krakowa.
  • Kolejne, ale równie ważne są podziękowania dla Dexa, z którym poprowadziłem świetną i rozbudowaną kampanię. Dzięki, brachu!
  • Elin! Wielkie dzięki, że przyjechałaś! Bez Ciebie Cynthia Carinia nie była by tak słodką esecncją okrucieństwa. Jeszcze raz serdeczne dzięki.
  • Reszcie naszej pięknej piątoturnusowej kadry! Czarnelowi i Gollumowi – fajnie się z wami pracowało.
  • As. Za to, że to mi dała szanse na jeszcze jeden turnus
  • Dla mojej drużyny, świetnie mi się z wami grało moi drodzy. Kampania dzięki wam się naprawdę udała
  • Dla drużyny Dexa – Paladyna, Sonii, Korina (przez K), Kosmy, Spoilera i Vanitasa – bez was nie byłoby tak fajnie
  • Całej reszcie uczestników turnusu – byliście osą, pszczołą i szerszenią
  • Wszystkim uczestnikom, których nie było na turnusie ale z bliższej lub dalszej odległości interesowali się wydarzeniami w Port la Sand.
  • Turnusowi 5.5! Byliście najlepszym turnusem od czasów 2.5!

Dziękuje też Biuru Turystyki Aktywnej KOMPAS, za to że mogłem pojechać na obóz i za możliwość wykorzystania zdjęć!