Piekielny meteoryt

Recenzja powieści paragrafowej “Kolor z innego wszechświata”

Autor: Jaxa

Dziś z okazji Halloween wybierzemy się do “wymykającego się euklidesowej geometrii” uniwersum stworzonego przez Howarda Philipsa Lovecrafta.
Samotnik z Providence lubił straszyć nas istotami ukrywającymi się w mroku między gwiazdami i na zapomnianych planetach. Jeżeli bytom tym zdarzyło się już przybyć do naszego świata, to nigdy nie pozostawiały go one takim samym. Żadne opowiadanie Lovecrafta nie mówi o tym tak dobitnie jak to, które adaptuje gra z naszego dzisiejszego materiału.
Przed wami recenzja powieści paragrafowej “Kolor z innego wszechświata”.

Jeżeli interesują was gry spod znaku “Choose Cthulhu”, zapraszam do alchemicznego działu poświęconego tej serii. Znajdziecie tam recenzja wszystkich paragrafówek z tej serii, w tym między innymi “W Górach Szaleństwa”, “Bezimienne miasto” oraz “Sny w Domu Wiedźmy”. Przy okazji zachęcam też do przeczytania materiału opisującego polską grę paragrafową “Widmo nad Arkham”.
Jeżeli interesuje was uniwersum stworzone przez Howarda Philipsa Lovecrafta, zapraszam do eksploracji działów poświęconych RPGom opartym na jego twórczości, czyli “Zew Cthulhu” oraz “Achtung! Cthulhu”.

Czym są gry paragrafowe?

Gry paragrafowe (czyli po prostu “paragrafówki”) to specyficzny rodzaj literackiej rozrywki, w którym czytający sam steruje poczynaniami bohatera. Po przeczytaniu konkretnego fragmentu otrzymujemy wybór kilku ścieżek, jakimi może podążyć dalej protagonista. Owocuje to często rozbudowanymi fabułami o licznych rozwiązaniach.

Kolor z innego wszechświata” to już trzecia (po “Za Górami Szaleństwa” i “Snach w Domu Wiedźmy”) paragrafówka z serii “Choose Cthulhu” przygotowana przez Edwarda T. Rikera. Jest to oczywiście adaptacja kolejnego klasycznego opowiadania, które wyszło spod pióra Samotnika z Providence, nieco jednak rozbudowana i sięgająca także po motywy z innych opowiadań, których akcja ma miejsce w okolicy Arkham.
Tym razem bohaterem jest bezimienny hydrolog wysłany przez Kompanię Wodną z Providence celem zbadania doliny pod kątem potencjalnego przekształcenia jej w zalew. Pierwszego dnia pobytu nasz bohater jest świadkiem uderzenia meteorytu. Kosmiczna skała ląduje w pobliżu farmy należącej do rodziny Gardnerów. Jest ona początkowo niegroźna, ale z biegiem czasu zaczyna coraz silniej wpływać na mieszkańców gospodarstwa, a nasz bohater zostaje wplątany (o ile nie ucieknie albo nie zginie w międzyczasie) w sprawę zbadania tajemnicy.

Jako paragrafówka “Kolor z innego wszechświata” sprawdza się naprawdę fajnie. Historia, którą rozgrywamy, jest o wiele bardziej rozbudowana niż początkowe opowiadanie, a wątki poboczne równie łatwo mogą nas doprowadzić do przedwczesnego zgonu, jak i te, które związane są z farmą Gardnerów. Dodatkowo kolejne paragrafy zaprojektowane są czasem zdradliwie i wyjścia, które potencjalnie powinny zakończyć się sukcesem, prowadzą nas do szaleństwa lub malowniczej śmierci. Szczerze mówiąc, nie przypominam sobie, bym w jakimkolwiek z poprzednich tomów (może poza “Zgrozą w Dunwich”) zginął tak wiele razy i na tak wymyślne sposoby. Sama historia jest naprawdę paskudna i miejscami dość obrzydliwa, jeżeli więc planujecie wczuć się w postać biednego hydrologa, to róbcie to lepiej na pusty żołądek. Pod względem konstrukcji bardzo podoba mi się ukryty podział na kolejne akty. W pewnym momencie, gdy już myślimy, że to koniec, to tak naprawdę czeka nas jeszcze kilkanaście paragrafów niebezpiecznych jak pole minowe.
Gra “Kolor z innego wszechświata” wprowadza też dodatkową mechanikę, jaką jest Zepsucie. Każdorazowa wizyta w niektórych paragrafach skutkuje otrzymaniem pewniej ilości “złych punktów”. Jeżeli zbierzemy 88, to wędrujemy do specjalnego, niezbyt miłego, ale malowniczego paragrafu, jeżeli natomiast uda nam się ukończyć grę poniżej 77 punktów – to możemy uznać się za weterana serii “Choose Cthulhu”. Początkowo punktów jest całkiem niewiele, ale ich ilość zaczyna w pewnym momencie rosnąć lawinowo, gdyż pojawiają się ślepe zaułki, a pewne “wysokozepsuciowe” paragrafy odwiedzimy kilkukrotnie. Gdy przekroczyłem 50 punktów, a dalej daleko mi było do końca, to muszę przyznać, że poczułem tę samą panikę, którą czuł bohater gry. Piękna sprawa!

Warto też wspomnieć, że w trakcie lektury natrafiłem na wybornego easter egga. Jeden z paragrafów prowadzi nas do gry “Szepczący w Ciemnościach”. W trakcie badania doliny zapuszczamy się w okolice miejsca zwanego Szczytem Druidów. W pewnym momencie słyszymy, że ktoś biegnie w naszą stronę. By przekonać się kim jest, musimy wskoczyć do odpowiedniego paragrafu w innym tomie z serii “Choose Cthulhu”. Bardzo ładny motyw. Mam nadzieję, że nie jest to tylko reklama kolejnej książki (w chwili pisania recenzji gra “Szepczący w Ciemnościach” nie była jeszcze dostępna na polskim rynku) i że powiązania tego typu będą częstsze, bo może dać to naprawdę ciekawe wrażenia.

Gra nie uniknęła kilku kiksów. W jednym miejscu brakuje wartości Zepsucia, a dodatkowo czasem uniwersalizacja treści paragrafów utrudnia immersję z grą. Mimo tego paragrafówka “Kolor z innego wszechświata” bardzo ładnie oddaje klimat opowiadania i nie wymaga specjalnej znajomości twórczości Lovecrafta, by dobrze się bawić podczas grania. Pojedyncze wątki poboczne (które możemy potraktować jako easter eggi) będą dotyczyć szerszego uniwersum, ale większość fabuły jest samodzielna. Bez trudu można ją więc dać do rozegrania nawet początkującym Badaczom. Będzie to dla nich dobra szkoła tego, jak bardzo niebezpieczne może być granie w RPGowy “Zew Cthulhu”.

Kolor z innego wszechświata” to kolejna przyjemna pozycja w naprawdę solidnej serii gier paragrafowych. Bardzo dobrze bawiłem się, czytając i analizując tę pozycję. Wyprawa na farmę Gardnerów jest emocjonująca, niebezpieczna i odpowiednio “omszała od północnej strony”. Idealna lektura na Halloween.

Dziękuje wydawnictwu Black Monk Games za udostępnienie podręcznika do recenzji.

Warto przeczytać

Nienazwane paragrafy

Recenzja gry paragrafowej „Bezimienne miasto”

Antarktyda znaczy śmierć

Recenzja gry paragrafowej „W Górach Szaleństwa”

Oniryka pomieszanych stron

Recenzja gry paragrafowej „Sny w Domu Wiedźmy