Co mogą nam dać actual playe?

Publicystyka RPGowej Alchemii

Autor: Szyszka

Ostatnie kilka lat obsiało YouTube’a, Spotify i serwisy podcastowe rpgowymi kanałami z actual playami czyli nagraniami sesji. Ich twórcy przyjmują rozmaite strategie przygotowania materiałów; możemy trafić na jednostrzały, różnej długości kampanie w pojedynczych systemach, jak również kampanie, które w ramach jednej opowieści zmieniają mechaniki. Pod względem technicznym powinniśmy w zasadzie mówić o skali: od nieobrobionych zapisów streamów po profesjonalne słuchowiska. Kilka dni temu Enc na łamach fanpage’a ABC gier fabularnych napisał o tym, jak oglądanie sesji nagrywanych przez ludzi zajmujących się tym zawodowo może deprymować graczy i budować zbyt wysokie oczekiwania wobec mistrzów gry. Pod postem wywiązał się ciąg komentarzy rysujących ponurą wizję actual playów jako supernowy, w eksplozji której zginą gry fabularne.

Chciałabym dzisiaj przyjrzeć się wpływowi actual playów na fandom i pojedynczych graczy z mniej apokaliptycznej perspektywy.

Nie da się ukryć, że popularność dużych kanałów jak Geek and Sundry czy wywodzące się z niego Critical Role znacząco wpłynęła na to, jak obecnie postrzegane są gry fabularne i ściągnęła na peryferia fandomu nową grupę odbiorców: widzów actual playów. Z perspektywy kogoś, kto gra regularnie, szczególnie dziwne mogą się wydawać osoby, których zainteresowanie grami fabularnymi nie wykracza poza oglądanie zapisów sesji. Spotkałam się z wieloma głosami mówiącymi, że takie osoby w ogóle nie mają szansy doświadczyć rpgów. Dostrzegam w tym pewien błąd myślenia, pochopne założenie, że wszyscy, którzy oglądają actual playe chcą zagrać na żywo. Czy na pewno tak jest?

Zdążyliśmy już przywyknąć do widzów teatru improwizowanego oraz backseat gamerów, nikt nie kwestionuje ich sposobu odbioru rozrywki i nie proponuje im wyjścia na scenę albo przejęcia pada. Lubimy powtarzać hasło, że rpgi są dla każdego, podkreślać inkluzywność tego hobby, jednak nie ma takiej ilości powtórzeń, która sprawi, że każdy będzie chciał grać. Zdaję sobie sprawę z tego, że większość czytelników Alchemii to doświadczeni gracze, którzy nie widzą w graniu nic trudnego i cały ten akapit jest dla nich co najmniej lekko abstrakcyjny. Musicie jednak mi uwierzyć, że aktywny udział w sesji wymaga pewnych rzeczy, z którymi nie każdy będzie się czuł komfortowo. Niektórzy nie będą potrafili się przełamać i odezwać jako postać. Dla innych odpowiedzialność za grę, nawet dzielona z pozostałymi graczami, będzie zbyt przytłaczająca. Kolejnych będzie stresować, że mistrzyni gry ma kontrolę nad historią. Jeszcze następni nie potrafią być kreatywni pod presją czasu i tak dalej, i tak dalej. Dla wszystkich tych osób zaletą oglądania actual playów będzie to, że nie muszą w nich uczestniczyć, żeby mieć to, co dla nich najciekawsze: słuchanie jak ludzie grają w rpgi. Nie czyni ich to w żaden sposób gorszymi fanami gier fabularnych. Na całe szczęście wzorzec fana rpgów nie leży w Sevres pomiędzy metrem a kilogramem.

Co w przypadku aktywnie grających rpgowców? Widziałam komentarz: „Wolałbym zagrać sesję niż tracić czas na oglądanie jej”. Ja też! Tylko że jeszcze nigdy nie byłam postawiona przed takim wyborem. Zazwyczaj actual playów słucham wtedy, gdy mam jeszcze trochę wolnej mocy obliczeniowej mózgu, którą mogę im poświęcić. Nie siedzę jak na wykładzie, zazwyczaj gdzieś idę, sprzątam czy lepię z modeliny. W ten sposób wracam z zakupów z nowym zeszytem oraz znajomością podstaw kolejnego systemu. Serdecznie polecam tę metodę, mniei najbardziej przypadł do gustu podcast One Shot, aczkolwiek trzeba przescrollować do starszych odcinków, bo ostatnio wkroczyli w wyjątkowo niszowe gry.

Nie potrafię sobie wyobrazić rzeczywistości, w której miałabym okazję posłuchać na żywo tylu mistrzów gry, ilu już usłyszałam online. Actual playe pozwalają podejrzeć innych mistrzów gry oraz graczy. Perspektywa osoby trzeciej pozwala wyłapać podczas sesji niektóre zachowania i manewry, z których nie zawsze grający zdają sobie sprawę w trakcie sesji (albo mają nadzieję, że tego nie widać).

Grafika autorstwa Mitaukano pochodzi z serwisu Pixabay

W ten sposób powstaje pole do refleksji na temat własnych preferencji w grach fabularnych, a także siebie jako gracza.
Co się tyczy pierwszej kwestii, posłużę się przykładem dwóch sesji w systemach pbta,które w agendzie mistrzyni gry mają zasady „bądź fanką graczy”, „staraj się zachować klimat i atmosferę settingu” oraz „otwarcie mów graczom, gdy używasz zasady z podręcznika”. Podczas jednej sesji gracz wpadł na pomysł, który wyjątkowo nie przypadł do gustu mistrzowi gry i usłyszał takie zrezygnowane słowa: „Dobra, wiesz co, podręcznik mi mówi, żebym był fanem graczy, więc możesz to zrobić, ale…”. Tamten gracz przystał na warunki i grał dalej, ja na jego miejscu obraziłabym się za takie podejście i do końca prezentowała styl kości rzucone z pogardą. Na szczęście mnie ominęła wątpliwa przyjemność grania tej sesji, za to mogłam wyciągnąć wniosek, jak nie interpretować tej zasady. W przypadku drugiej sesji, gdy bohater, do którego przyszła fabuła chciał telefonicznie skrzyknąć resztę drużyny, mistrz gry powiedział: „Podręcznik prosi mnie, żebym przypominał, że gramy w konwencji noir i osobiste wizyty są mile widziane”. Szczerze mnie to zachwyciło. Było na miejscu, taktowne i od tego momentu wiedziałam, że ten mistrz gry jest tam, żeby wspierać graczy i grać razem z nimi.

Odnośnie drugiej kwestii, za każdym razem, gdy dostrzegę zachowanie, które mi się wyjątkowo podoba albo wyjątkowo nie podoba, robię rachunek sumienia i zastanawiam się, co zmienić, żeby być taką graczką, jak osoba, która właśnie mi zaimponowała. W ten sposób zrozumiałam, że kiedy jako graczka bardzo wkręcam się w sesję, to skupiam się głównie na sobie i robię się niecierpliwa, jeśli cała drużyna nie biegnie wprost na fabułę. Jeśli ktoś z moich współgraczy to zauważył – nigdy mi nie powiedział i mam nadzieję, że już nie powie, bo od dłuższego czasu staram się uważniej słuchać innych i iść za ich pomysłami.

Nie mogłabym nie poświęć kilku zdań temu, co jest głównym powodem krytyki i uprzedzeń wobec samej koncepcji actual playów: budowaniu zbyt wysokich oczekiwań. Nie ma co ukrywać, efekt Matta Mercera, czyli gracze bez doświadczenia oczekujący od swojej pierwszej sesji poziomu Critical Role, istnieje. Na naszym podwórku częściej można usłyszeć o sesji “jak u popularnego na youtubie mistrza gry na B”. Jak mnie to irytuje! Szczególnie, jeśli rozmawiam z kimś, kto słuchał sesji tylko na jednym kanale, u tego jednego mistrza gry. Osobiście uważam, że bibliografia składająca się z jednej pozycji jest dobra tylko dla systemów religijnych. Kiedy przychodzi do mnie gracz, to chcę mu poprowadzić najlepsze rpgi, jakie potrafię, ale rpgi Matta Mercera może poprowadzić tylko Matt Mercer, także proszę ode mnie nie wymagać bycia kimś, kim nie jestem. Drogie mistrzynie, drodzy mistrzowie, nie dajcie się wpędzić w poczucie niższości ani w pułapkę porównań. Nikt nie skończył rpgów, dalej można je prowadzić tak, jak się najbardziej lubi. Natomiast nowi gracze, którzy jeszcze nie przeżyli swojej pierwszej sesji nie odkryli jeszcze, że sami nie są drużyną z Critical Role i żaden mistrz gry nie przeleje na nich swojego wieloletniego doświadczenia, gdy pierwszy raz dotkną kości. Być może, tego życzę wszystkim po obu stronach stołu, początkujący rpgowcy już podczas pierwszej sesji odkryją, że dużo lepiej można się bawić, grając na sesji według własnych instynktów, niż próbując odgrywać zobaczoną w internecie osobę grającą w rpgi.

Jeśli postanowiliście dać actual playom szansę i chcecie zrobić to już teraz, na koniec podrzucam dwa linki, od których można zacząć poszukiwania nagrań, które przypadną wam do gustu.

Ten odnośnik zabierze was do spisu najpopularniejszych rpgowych kanałów w Polsce sporządzonego przez Rzucaj Nie Gadaj, natomiast tutaj znajdziecie listę dwunastu popularnych kanałów anglojęzycznych. Polecam patrzeć, co youtube, spotify czy aplikacje podcastowe wyrzucają w polecanych, sugeruję też metodę, którą sama stosuję: sprawdzanie, co jeszcze tworzą goście tych dużych kanałów.

Co mnie zarówno zaskoczyło, jak rozbawiło – to zmiana znaczenia słowa Actual Play. Kiedyś, gdy jeszcze byłem młodym Jaxą (czyli z 15 lat temu) nazywaliśmy actual playami tekstowe zapisy podsumowujące sesje, często opisujące także rozwiązania mechaniczne zastosowane na sesji. Takie “raporty z sesji” służyły graczom jako baza wiedzy dotyczącej sesji, a RPGowcy (głównie mistrzowie gry) mogli poczytać o rozwiązaniach mechanicznych i pomysłach fabularnych stosowanych przez innych.
Sam prowadziłem takiego bloga przed wielu laty (możecie go znaleźć TUTAJ), w którym moi gracze opisywali wydarzenia z trwającej podówczas megakampanii, którą graliśmy. Niestety większość materiałów – zwłaszcza te znajdujące się pod linkami, przestała już istnieć.
Żeby było zabawniej, dopóki nie przeczytałem artykułu Szyszki nie wiedziałem, że “sesje z YouTuba” nazywają się Actual Playami.