5 kolejnych serialowych polecajek na święta

Autor: Jaxa

Zbliżają się święta, a potem długie zimowe wieczory, a człowiek (wbrew obiegowej opinii) nie może żyć samymi RPGami. Przed wami pięć seriali, które bardzo utrafiły w moje gusta i chciałbym je wam polecić. Wszystkie je można znaleźć na dostępnych w Polsce platformach VOD.

Wellington Paranormal

Serial o niezwykłych policjantach z Nowej Zelandii

Para oficerów nowozelandzkiej policji, trafia do niewielkiego wydziału zajmującego się badaniem nadnaturalnych problemów gnębiących Wellington i jego okolice. Taki opis sugeruje mroczny dramat policyjny będący doskonałą bazą przygód do “Delta Green”. Nic bardziej mylnego! “Welllington Paranormal” to mockumentary, czyli serial komediowy w konwencji paradokumentalnej. To odjechana historia przygotowana przez twórców pełnometrażowego “What We Do In The Shadows.” Kolejne serie są krótkie (mają po sześć odcinków) i łykać go można bez problemu całymi sezonami.

Wednesday

Najnowsze spojrzenie na rodzinę Addamsów

Najnowsza i najmocniej reklamowana pozycja na liście. Po kolejnym relegowaniu ze szkoły, Wednesday Addams ląduje w Akademii Nevermore, czyli placówce z internatem dla rozmaitych nadnaturali, do której uczęszczali jej rodzice. Szybko okazuje się, że jest z nią związana przepowiednia, która sugeruje, że nastolatka doprowadzi do upadku swojej nowej szkoły. “Wednesday” to high school drama pomieszana z horrorem i komedią. Serial ma bardzo ciekawą (choć nieco przewidywalną) fabułę i jest zrealizowany naprawdę dobrze (choć CGI czasem leżą i kwiczą) i pomysłowo. Główną jego zaletą jest jednak fantastyczna kreacja Jenny Ortegi grającej rolę głównej bohaterki. Doskonale czuje ona graną przez siebie postać i konwencję serialu, co sprawia, że kradnie każdą scenę, w której się pojawia.

The Orville

Serial, który powinien być “Star Trekiem”

Serial przenosi nas do XXV wieku, w którym ludzkość jest częścią olbrzymiej Unii Planetarnej. Świat poznajemy przez pryzmat załogi jednostki eksploracyjnej USS “Orville”, dowodzonej przez kapitana Eda Mercera. Na mostku towarzyszą mu pierwsza oficer (i była żona kapitana) Kelly Grayson, drugi oficer Bortus (pochodzący z rasy, w której zasadniczo jest tylko jedna płeć), główny sternik Gordon Malloy i szefowa ochrony Alara Kitan. “Orville” jest początkowo serialem komediowym z dużą dozą dość niskiego humoru, jednak z biegiem czasu przekształca się w typową space operę. Scenariusze kolejnych odcinków opowiadają o różnych problemach współczesności przez pryzmat science fiction. “Orville” to wartka akcja, ciekawe pomysły na uniwersum i naprawdę fajne aktorstwo (z wyjątkiem Setha MacFarlane’a, który przez wiele odcinków nie może sobie poradzić z rolą), a przede wszystkim kawał świetnej space opery.

Final Space

Animacja science fiction, która mnie zaskoczyła

Kolejna space opera na mojej dzisiejszej liście. Tym razem animowana. Głównym bohaterem jest tu Gary Goodspeed, średniorozgarnięty pajac skazany na pięć lat służby na statku więziennym. Gdy jego wyrok ma się już ku końcowi, spotyka na swej drodze dziwną istotę, którą nazywa Mooncake. Pozornie jest to latający pluszak, ale w praktyce to jedna z najpotężniejszych broni w galaktyce. Na Mooncake’a poluje sadystyczny Lord Dowódca i jego legiony minionów. Gary, który jest prostym chłopcem, postanawia pomóc latającemu stworkowi i tak rozpoczyna się jego droga bohatera. “Final Space” zaczyna się bardzo infantylnie i ma w sobie sporo niskiego i miejscami żenującego humoru, ale wraz z rozwojem fabuły zaczynamy dostrzegać, że podobnie jak w przypadku serialu “Rick & Morty”, jest to tylko odskocznia do naprawdę ciekawej i pokręconej opowieści w konwencji klasycznej space opery. Muszę przyznać, że na początku parę razy zastanawiałem się, czy nie wyłączyć tego serialu, ale gdy już się rozkręcił nie mogłem się oderwać. Kolejne pomysły i coraz bardziej zakręcone wątki utrzymały mnie przy nim do samego końca.

Peacemaker

Najlepszy serial superbohaterski mijającego roku

“Peacemaker” to luźna kontynuacja kinowego “The Suicide Squad” (nie mylić z “Suicide Squad”). Bohaterem jest tu Christopher Smith (grany fantastycznie przez wrestlera Johna Cenę), czyli własnie tytułowy Peacemaker. To egomaniak, szowinista, palant i buc, a przy tym bardzo kompetentny zabójca. Po tym jak Chris budzi się ze śpiączki, w której znalazł się w wyniku wydarzeń z “The Suicide Squad” zostaje zmuszony do współpracy z organizacją A.R.G.U.S. przy tajnym “Projekcie Motyl”. “Peacemaker” to ostra jazda bez trzymanki, zaprojektowana przez Jamesa Gunna. Serial jest obrazoburczy, pełen niskiego humoru i mocno krwawej rąbanki, ale jest przy tym fantastycznie odświeżający i absolutnie genialnie grający konwencją. Za każdym razem, gdy myślałem, że nie pójdą już nigdzie dalej, twórcy łamali kolejny konwenans. Serial ma niestety tylko 8 odcinków, ale pozwala to łyknąć go naprawdę szybko.

Miałoby być pięć seriali, ale będzie sześć, bo lista ta nie mogłaby być kompletna bez tej ostatniej produkcji.

Star Trek: Lower Decks

prime video logo

“Star Trek” od twórców “Rick & Morty”

Na koniec zostawiłem sobie produkcję, która dla mnie osobiście jest absolutną rewelacją, ale jest tak tylko dlatego, że doskonale znam uniwersum, tak więc nawiązania, których produkcja jest pełna, są dla mnie oczywiste.
W “Star Trek: Lower Decks” śledzimy losy grupy chorążych z najniższego pokładu federacyjnego okrętu USS Ceritos. Jednostka ta należy do klasy California, która w założeniu ma zajmować się codzienną i nudną robotą Floty. Nasi bohaterowie to kolorowa zbieranina indywiduów, która przeżywa liczne przygody, często wywołane własną niekompetencją. Serial ten bardzo ładnie (najlepiej z nowego Treka moim zdaniem) współgra z kanonem Gwiezdnej Wędrówki, ale jako że jest to opowieść, która wyszła spod ręki Mike’a McMahana, serialowi zdarza się dryfować w otchłanie mało kanonicznego absurdu. Fabuła jako całość jednak bardzo mocno oddaje ducha “Star Treka”. Główną wadą serialu jest to, że jest on raczej skierowany do Trekkerów i wiele niuansów może umknąć luziom słabiej znającym ST. Dlatego też może okazać się dość trudnym wejściem w uniwersum, a szkoda.

Grafiki: Freepik, Netflix, HBO Max, Disney Plus, Prime Video